środa, 13 października 2010

Rozdział LXXVII Kondzio kibicem, zwierzęciem koncertowym, trochę o podatkach

19.02.2008 Wtorek


Kondzio kibicem, zwierzęciem koncertowym, trochę o podatkach.


Pamiętam oj pamiętam dobrze Walentynki w 1998 roku- 14.02.98 koncert w Spodku Page’ a i Planta! Pamiętam jadę z sesji , patrzę na Spodku plakaty- myślę muszę iść! Bambetle dałem do przechowalni, staję w kolejce, kupiłem bilet, za mną jeszcze dwóch ludzi kupiło i wyprzedane! Ale miałem szczęście! Najpierw grali kawałki z solowych płyt, to tak średnio wychodziło, ale jak potem zaczęli grać stare kawałki Zepów, na bis, półtorej godziny bisów!! Mieli takie płytkie barierki, więc ja sobie uklęknąłem, złożyłem ręce do modlitwy, jak w kościele i tak klęczałem, no i wszyscy ludzie sobie klęknęli i słuchali Zeppelinów, na klęczkach, Plant zrobił oczy, i nie mógł uwierzyć!
Przed Zeppelinami pamiętam grali czesi, bo to była Metalmania 1998, taki black metal, Ci co przed koncertem zapowiadali: „Ticho, ticho Satan ide”, a po nich jeszcze taki super szwedzki zespół- Ragnar Sons – Synowie Ragnara. Taki Speer metal a’la wczesny Iron Maiden, i po szwedzku śpiewali. Tylko że w Spodku kiepska akustyka, taka betonowa studnia.

Te moje płyty co mam 2, 3 złote za sztukę to wytwórnie są zwykle zarejestrowane w rajach podatkowych, typu wyspa Chelsea, między Francją a Anglią ona jest, to jest brytyjski raj podatkowy, jedyna część terytorium brytyjskiego bezpodatkowa, tak jak we Włoszech, tam też są takie raje podatkowe.


Zresztą na mecze to ja piłkarskie jeździłem, raz byłem na derbach Warszawy, to zadyma w przerwie była na boisku, na płycie, a policja lała tych co siedzieli grzecznie na ławeczkach, zamiast tych co się bili. Też dostałem, przez plecy i szkoda że nie dało się wyrwać krzesełka bo bym chujowi oddał!! Ale się wyrwać nie dało.. Zadyma ogólna na płycie, a policja bije ludzi grzecznych na siedzonkach, to się w końcu ci z płyty zaczęli śmiać z policji. Dobrze że chyba było 0:0 bo by jeszcze bitka o wynik była. Najlepsze że to było jakoś po remoncie i na stadionie były jeszcze nie zabezpieczone stanowiska z cegłówkami co im zostały, to jak amunicja latały, a wtedy jeszcze widziałem jak siekiera leciała w powietrzu przed moimi oczami, fajna taka mała siekierka na małym stylisku tylko mi świsnęła przed oczami.

Takiego idiotę kibola to bym ukrzyżował w przerwie meczu, a potem zrąbał tą siekierą z całym krzyżem!


Szedłem kiedyś, mówi nasz fantasta, z głupia frant i szukałem paska do spodni i wszędzie były z mielonej skóry, myślę wejdę na ciuchy, patrzę a tam kurtka kutwa oryginalna kurtka, ja ją noszę do tej pory, Chicago Bulls pisze , zresztą amerykańska, myślę kupię sobie, przynoszę ją do domu, patrzę: TEFLON, KLEJONE SZWY, NIEPRZEMAKALNA, NIEPRZEPUSZCZAJĄCA WIATRU ZA 5 ZŁ!!
(wersja z części pierwszej przygód, 28.03.07 ,atak na Pik Lenina)