czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział 101 "Przygody radiowe, obrona pracy z dziennikarstwa, plus kilka życiowych mądrości."

10.02.2008 Niedziela

Przygody radiowe, obrona pracy z dziennikarstwa, plus kilka życiowych mądrości.

Jak pracowałem w radiu to miałem swój „Wieczór bootlegowy” , puszczałem tylko bootlegi, i to było legalne, mimo że płyty wydane nielegalnie, kopii nie można było, ale za bootlegi się płaciło Zaiksowi i było OK. A raz jak przyszła policja na kontrolę to tak przeszukiwali, że jeden wziął sobie 10 płyt! Ale ochrona go wróciła, bo płyty radiowe mają poukrywane paski i przy wyjściu bramka zaczęła się drzeć, gość jeszcze ciul nawet nie przeprosił, rzucał się jeszcze że to piraty, a wziął prawie całą dyskografię Queen , to było jeszcze ze złotej serii EMI , każda po 150 złotych, pamiętam jeszcze bo faktury na nie odbierałem, UPS-em przyleciały, ja to jeszcze z Okęcia odbierałem , płyty cudo, na 24 karatowym złocie, i gość nam to chciał zajebać! Szkoda że go w ręce nie dostałem, bo bym mu ładny wpierdol wytrzask spuścił w kiblu, powiedzieliśmy im: „panowie spierdalajcie!”. 

Z radia mam jednak same świetne wspomnienia, i parę koncertów w domu na kasetach nagrane na lewo, nikt tego nie ma! A kiedyś robiłem akustyczny koncert Urszuli, jak jeszcze Staszek żył, to Se ich nagrałem gdzieś na taśmę, i mam też na tej taśmie fragmenty moich audycji, jak znajdę , to ci przyniosę!! Tam miałem też nasz utwór hiphopowy, nagraliśmy sobie pracownicy radia swój utwór pt. „Mam plakat Bruca Lee” , z podkładem z „Wejścia Smoka”, na 3 miejsce doszedł na naszej liście, ja tam trochę rapowałem!! Hehe!


Kondzio mówi do red. JH:
- „Coś ty taki zmarnowany, wyglądasz jakbyś całą noc dziki seks uprawiał, a ty pewnie tylko flaszka i lulu. Trudno jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma!” ( red. JH w szoku) .
- ”Ja nieraz po pijaku się kochałem , ale ciupcianie po pijaku to zero przyjemności, nic człowiek nie pamięta, raz poszedłem na imprezę z jedną laską, tańczyłem z drugą a obudziłem się z trzecią!"

„Mam kumpla który zerzygał się z 9 pietra prosto na policyjną nyskę, ale były jaja hehe, my go tylko za pasek trzymaliśmy, a on rzygał. I najlepsze jest to, ze policjanci go nie wzięli na Izbę wytrzeźwień, tylko kazali mu tego Poldka umyć, dali wiadro i szmatę: myj!”

Red. ŁT : „Dziś oglądałem na TVNie że lawina spadła gdzieś w jakimś Ciemniaku, Artur nie wiesz może gdzie to jest??”
- „ Pewnie że tak , to jest taka dolinka, tam schodzą lawiny, to są Tatry Zachodnie, tam gdzie jest Dolina Pięciu Stawów tam masz Czarny Staw i na prosto przed Czarnym stawem jest ta dolinka. ( bzdury do potęgi, przyp. red).
A Ciemniak dlatego bo tam zawsze jest cień, tak się góry układają, że po prostu słońce tam nie wpada, tumany jakieś tam musiały iść, jak tak pisze, ze lawiny są to po co idą.
W górach to wszyscy piją, ja też piłem, przecież ten szósty stopień zagrożenia to napisałem po pijaku. Podobno tez wabiłem miśka z pętem kiełbasy w ręku w Morskim Oku, ale tego to nie pamiętam, bo piliśmy 70% bimber”.
Ja miałem ksywę w górach: Wolf.

Ja pamiętam jak broniłem dyplomówkę na dziennikarstwie, miałem temat o strajku w Stoczni Gdańskiej. Trafiłem na takiego ciula, ze mnie chciał ujebać, kłóciłem się z nim przy obronie pracy gość teraz w IPNie siedzi, Kunert się nazywa, antykomunista niby, broniłem ludzi co tam zginęli, to mnie gość nazwał, ze jestem: „komunistyczny pomiot”.
Dobrze że mnie tam przytrzymali bo bym go tam chyba zabił, gość musiał wyjść z tej mojej obrony, bo by zginął. Teraz w IPNie robi, ale na pewno mnie pamięta, już mnie prodziekan stopował, daj pan spokój, nie ma sensu się rzucać na niego.
Dobra panowie to zmykam, pośpię trochę, potem Se puszczę „Noc żywych trupów” , i tak mi minie dzień. Na razie!