czwartek, 24 grudnia 2009

Rozdział LXX "Kondzio Gwiazdą Punka , i dobrym znajomym polskiej muzycznej estrady."

15.11.2007 Kondzio Gwiazdą Punka , i dobrym znajomym polskiej muzycznej estrady.


- Perełka ma fajną koszulkę: napisane ma na koszulce : jestem maleńką pszczółką i lubię się bzykać. Koło tego zdjecie Mai. I ten napis jest po francusku!
- Skąd wiesz że to po francusku?
- Perełka mi powiedziała! Jej wierzę!
- To przynieś nam jakieś jej zdjęcie!
- Hmm, nie wiem czy ja mam jakieś jej zdjecie, powiem ci że nawet nie mam. Teraz przyjedzie na Sylwestra , jak się ekipa zbierze. Trzeba pozbierać większą grupę ludzi znajomych jeszcze z czasów ogólniaka. Ale to są znajomi z Bielska, przecież grałem w zespole punkowym. Po kolei to są:
- Skrzatek- mgr inż. Od budowy okrętów. W polskiej stoczni mu dawali 1200 zł to to olał i pojechał do Norwegii, 5 koła zarabia euro na dzień za nocne dyżury ma ekstra dodatki. Mieszkanie ma za 10 euro, firmowe: kawalerka typowa: pokój, kuchnia , łazienka. Ma swoją lecznicę idzie i nie płaci, nic go nie interesuje. On nadzoruje wszystko jak statki spawają , na każdym dokumencie się musi podpisać. Jak statek zatonie, a nurki stwierdzą ze z tej strony się rozwaliło, to jego wezmą za dupę, nie? Statki się teraz buduje jak samoloty. Każdy się podpisuje ile spawów wykonał, to nie jest stocznia im. Gorkiego. Poszedłbym tam pracować, ale ja się nie znam na spawaniu blach okrętowych, na malowaniu, cynkowaniu, tutaj trzeba mieć papier. Nawet za tłumacza bym nie mógł jechać, bo tam tylko norweski ważny, Skrzatek poszedł na lektorat i przydało mu się, tam był spokój mało ludzi było, a ja znowu po angielsku i niemiecku i ruski perfekt. On jest od projektów, podpisów.
- Perełka - ona jest plastykiem, maluje scenografię, pomocnik scenografa. Ona była groupies, jeździła na koncerty z nami.
- Pchełka - perkusistka, skończyła wydział jazzu na perkusję, w Katowicach i jeździ teraz z cyrkiem „korona” , jako perkusistka, u nas zaczynała, teraz jest w Kanadzie z cyrkiem.
- Zespół nazywał się The Motherfuckers, ja wymyśliłem nazwę. Jak się komuś nie podobała, to mówiłem w takim MDK-u to spierdalaj nie gramy. A on potem wychodzi na scenę i mówi : zespół nie zagra, jakieś tam sprawy obyczajowe… to poleciał na scenę butelki, i od razu przyleciał: weźcie wychodźcie bo sale mi rozwalą. To było w Bielsku, w BCK-u , fajna sala nieduża z dobrą akustyką.
- W Żywcu zresztą też graliśmy, tutaj był przegląd kapel, nawet kapela Majoneza grała , oni dostali 1 nagrodę, a my graliśmy wtedy drugi koncert , i dostaliśmy nagrodę publiczności takiego gipsowego smoka wawelskiego chuj wie co to było. To żeśmy ją młotkiem rozpieprzyli , i wzięli sobie po kawałku a resztę rozdaliśmy publice. I tu była zadyma , bo policja to ochraniała i puścili na imprezę paru w cywilu, i weszli adidasy białe dżinsy, a reszta sami punkowcy .
- Myśmy wtedy grali kower Dezertera „Spytaj Milicjanta” . My jako „Spytaj policjanta” i Skrzatek się dorwał do mikrofonu , i mówi:
- „Gramy to dla wszystkich milicjantów, którzy nas tutaj pilnują, żebyśmy się nie pozabijali, i dla tych, którzy są między wami: dla pana, pana i pana.”
- I ci goście po cichutku się zaczęli wycofywać, żeby wytrzasku nie dostać. Ja nie miałem irokeza , ja miałem włosy na jeża, spodnie w kancik, lakierki koszula biała, krawacik, a pod tym koszulki białe z Anarchią. Dokładnie jak The Jam. Tekstów już nie pamiętam, tyle lat temu to było: przeróbkę Sham 69 o podatkach:
„Zawsze głodne są , zawsze czegoś chcą urzędy podatkowe, zabierają wam , wydzierają wam, wszystkie zeznania już gotowe , płacisz im obywatela haracz , możesz sobie wyć ze piją twoje zdrowie, cały rok ty na nich tyrasz, cieszą się żołnierze i posłowie”.

Graliśmy jeszcze kowery Dezertera, Sex Pistols, praktycznie całe „Nevermind The Bollocks” , to miałem zgrane, U.K. Subsów. I żeśmy się rozjechali, spotykamy się tylko na punkowej orkiestrze kiedyś w Krakowie, teraz w Bielsku . Ja zawsze byłem na jeża obcięty, Pchełka miała fryzurę na chłopaka, a Skrzatek miał Hery po dupę. Przed koncertami nie piliśmy, choć i tak znałem na basie 3 funkcje. Na punk rocku się nie da zarobić, popatrz na takie KSU, 40 lat na karku a grają po piwnicach w weekendy dla garstki kilku fanów, sranie w banie dla biednych fanów.


Terminarz koncertów KSU w Polsce:
2007-11-23 WARSZAWA. KLUB "PROGRESJA" WWW.PROGRESJA.COM

2007-11-24 PUŁAWY. KLUB "NOVA ALEXANDRIA"

2007-12-07 KRAKÓW. KLUB 'STUDIO' WWW.KLUBSTUDIO.PL

2007-12-08 ŁÓDŹ. KLUB "FUNABERIA"

2007-12-09 OTWOCK. KLUB "SMOK"

2007-12-14 RYMANÓW. KLUB "JAŚ WĘDROWNICZEK"

2007-12-16 BIELSKO-BIAŁA KLUB "RUDE BOY CLUB"( red. JH odwiedził ten koncert)
Ani jednej piwnicy jak widać :D


- Pokaż mi zresztą w Polsce zespół, który się z muzyki utrzymuje, no chyba tylko Virgin! Taki Vader czy Behemoth jakby tylko w Polsce grali, to by się nie utrzymali. Oni tylko na zachodzie grają!
A więc np. :

Koncerty Behemotha:
09/05/2007 - Toruń - Od Nowa, Poland
09/06/2007 - Warszawa - Stodoła, Poland
09/07/2007 - Łódź - Funaberia, Poland
09/08/2007 - Rzeszów - Pod Palmą, Poland
09/09/2007 - Kraków - LochNess, Poland
09/10/2007 - Katowice - Mega Club, Poland
09/11/2007 - Wrocław - WZ, Poland
09/12/2007 - Poznań - Zeppelin, Poland
09/13/2007 - Gdynia - Ucho, Poland
Czasem grają jednak 


- A Acid Drinkers nie grają i nie zarabiają?
- No wokalistę Acid Drinkers Titusa to poznałem osobiście po jednym z naszych koncertów. Na przeglądzie w Bielsku , w BCK-u grali jako gwiazda. Sam przyszedł piątkę przybił, przywitał się, ale najebany strasznie okres drugiej płyty „Striptease” , wiesz te czasy, 1991 rok, dawno. Litzę potem wnosili do busu techniczni taki był najebany nie dał rady, zarzygany napierdolony a koło nich Titus śpiewa „Rezerwę” a z boku busa podpiera ten ich perkusista Popcorn młody chłopaczek. On odszedł po „Striptease”, to była ich trzecia płyta. Titus nam tylko powiedział: „zajebiście graliście” i poszedł.
- A z Kostrzewskim na pewno nie grałeś!
- Nie. Ale poznałem osobiście, jak w radiu robiłem, fajny gość, prywatna rozmowa, kulturalny spokojny pan. Luzik. Teraz Kat to raczej gra Power metal. . Jak grali w parku żywieckim to stałem po płytę, ale się nie dostałem. To były czasy. Koncert był świetny ten „38 minutes Of life”. Oni przez to odeszli z Metalmindu , bo się procesowali, bo nie chcieli tej płyty wydawać, a Dziubiński to zrobił za nich. W latach 90-tych menadżerem Acidów była moja dobra znajoma Kasia Kanclerz z Izabelinu, wypiliśmy trochę razem. Ona opowiadała jak mieszkali u niej Drinkersi , jak nagrywali trzecią płytę „Striptease” , to Titus tak się schlał że wyszedł z drzwiami balkonowymi z drugiego piętra spadł na ziemie. Otrzepał się i poszedł dalej. To byłą stara panna, to była 3 tygodniowa niekończąca się balanga. To było w studiu Dziubińskiego Izabelin pod Warszawą. I był jeszcze tam Dziubiński, co Kata próbę robił , ja tam wchodzę i mówię : co to za palant nagłaśnia perkusję? A on zza konsolety : ”Jak jesteś taki cwany to sam chodź i zrób” . To byli bracia Dziubińscy co z Komendarkiem Exodus założyli. Ja już wtedy miałem umiejętności, włożyłem Se słuchawki, pozaklejałem Se wskaźniki bo na wskaźniki się nie nagłaśnia tylko na uszy. Mnie tak nauczyli robić. A on był inżynierem dźwięku co nie umiał wejścia z wyjściem i wszystkie głośniki spalił. Bo zazwyczaj stoły mikserskie są robione na zamówienie, nie ma napisu wejście/wyjście. Jeszcze mas krosownice czyli przejście, żebyś nie musiał wszystkiego ze wszystkim łączyć. Zresztą ja też 2 głośniki kiedyś spaliłem Yamaha za 3000 złotych Poszło w straty. Chuj z tym były ubezpieczone, powiemy że było przepięcie. Dobra trzymaj się. Cześć!

wtorek, 15 grudnia 2009

Rozdział LXIX - Fantazje artura K.

09.11.2007r Piątek

- Cześć Artur co porabiasz dzisiaj ?
- Handlowaliśmy, to znaczy handlujemy dalej, a ja teraz byłem parę spraw pozałatwiać, no zacząłem pisać takie zamówienie, miałem, już mam, cały materiał ,ale boję się go mailem wysłać, z Internetem mam niemiłe doświadczenia, a piszę teraz do Dziennika Zachodniego zbieram materiały nie ja będę to opracowywał nie ja się pod tym podpiszę ja tylko zbieram materiały. Mailem już nie wysyłam dużych plików mam niemiłe doświadczenia spisuję to w domu wszystko na dyskietkę i wysyłam pocztą, a mailem to jest tak że pół dokumentu ci dojdzie a pół nie a tak sobie spokojnie wydrukuję włożę w kopertę i wyślę a dzisiaj nie wysyłam bo nie pali mnie, priorytet i tak dziś nie wyjdzie jutro jest sobota w niedzielę święto państwowe a ja nie chcę by ktoś rzucał moją kopertą.
- Nagrywasz jeszcze na dyskietkę??
- Na dyskietkę nagrywam choć są droższe od płyt bo w produkcji dyskietek to sam materiał i technika jest droższa w produkcji.

- Pamiętam jak 10 lat temu kupiłem Aiwę, pierwszego discmana, słuchawki w nim działają, do dziś wymieniam w nich tylko gąbki, a parę razy je z wody wyciągałem mają keflarowe membrany, kabel jest w nich też lepszy nie taki łamliwy a działają mi one jeszcze w MP3 są one takie nakładane na uszy , a odtwarzacze mam dwa:
- Creativa i jakiegoś zwykłego chińca i ten chiniec lepiej chodzi niż Creative i nijak bym go teraz ubrał to przy tej temperaturze co jest na zewnątrz to by się wyłączył ( myślę że dziś jest ok. 10 stopni + , przyp. red. JH )

- A ostatnio w gazecie podano że był wypadek w chińskiej kopalni 100 ludzi zasypało i że to jest mało ludzi i nie opłaca się przeprowadzać akcji ratunkowej i nawet ich nie będą odkopywać, bo by musieli odkopywać półtora kilometra chodnika bo zawalił się cały pokład w kopalni tak stemplowali że pierdykło a było to pod Szanghajem jakaś potężna kopalnia węgla.

- Ostatnio z kumplem jechałem dwa tygodnie tem, ma Poloneza Trucka i wyprzedzał nas BMKĄ i na czołówkę poszedł, truck już 14 lat miał to pognity był cały dwa auta wpadły do rowu my wychodzimy a kumpel to postura Gołoty i podchodzi do BMW , a facet w panice próbuje okienko w aucie zakręcić bo się bał że go będziemy lać a kumpel do niego dzięki od trzech lat na blacharza mnie nie było stać ja wtedy dupłem śmiechem a właśnie wtedy jechałem z kumplem kupić do tego auta na szrot nowe drzwi a po wypadku jak kumpel wysiadał to te drzwi z auta odpadły gość z BMW nam całkiem auto skasował i kumpel na tym zarobił a auto było stare już miało 300000 na gazie przejechane a Polonez potem odjechał o własnych siłach a BMW trzeba było holować, strzeliło w nim tak wszystkie reflektory, atrapa od chłodnicy, chłodnica, chłodnica płynu chłodzącego, a w Polonezie wzięliśmy łyżkę do opon wygięliśmy nadkola by nie tarły o koła i pojechaliśmy dalej a potem z PZU dostał 1350,00 odszkodowania za auto które 300,00 nie było warte.




- Nie wiesz może co jest na tym zdjęciu??
- To są Pireneje- wejście na Mount Blanc to jest jedno z podejść na Mount Blanc kiedyś przygotowywałem się do wyprawy na Mount Blanc ale kasy zabrakło i stąd rozpoznaję, dużo zdjęć się naoglądałem, stąd znam bo mięliśmy już taktykę z mapami z podejściem już wszystko opracowane to była większa wyprawa ale się sponsor wycofał.

Dla niewtajemniczonych:



Mont Blanc (wł. Monte Bianco, pl. Biała Góra) (4810,90 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Alp i Europy, potocznie nazywany Dachem Europy


- A szykowała się ładna ekipa chcieliśmy iść zimą takim podejściem nietypowym którym rzadko kto podchodzi czyli od północno – zachodniej strony tam jest takie podejście rynną a w zimie ono jest oblodzone i jest trudno bo buksujesz nawet na linie na tej ścianie masę ludzi zginęło.

- Mi dziadek opowiadał inż. Górnik że kiedyś pojechał z wizytacją do kopalni w Chinach a jego w kopalniach wcześniej już cztery razy zasypywało więc dla niego to normalka i mówi że w polskiej kopalni stempel jest co 2 metry a oni dawali co 15 metrów i to tak tylko dlatego że goście z Polski przyjechali tam było tak że jak pierdnąłeś to wszystko trzeszczało tam się nie pierdzielą drewno jest drogie a ludzie tani ale niestety białaczka go zmogła zresztą to jego wina bo głupkowato się zaczął leczyć a wyleczyć to by się nie wyleczył ale mogło by mu życie wydłużyć w miarę takim znośnym stanie nie leżąc i tego … a poszedł na jakąś terapię eksperymentalną a okazało się że dali mu zwykłą chemię i organizm w końcu nie wytrzymał bo był wyniszczony nic nikomu nie można powiedzieć bo sam na taką terapię się zdecydował a jego to niby jakiś jego kolega leczył jakiś profesor powiedział mu że większość przypadków zdrowieje po tej eksperymentalnej niż zwykłej chemioterapii, a białaczka to jest nowotwór krwi i trzeba krew przetaczać szpik kostny nie pracuje to jest bardzo podobne jak ktoś ma AIDS ( tu Kondziu dostał ataku oczu ) to trzymaj się.

czwartek, 10 grudnia 2009

Rozdział LXVIII - "Kondzio o kobietach i o UOP-ie"

08.11.2007 Czwartek Trochę o kobietach i o UOPie.

- „Szukam kurde jakiegoś dobrego odtwarzacza dvd, bo nie mam na czym filmów oglądać. A na komputerze? Idź mi z tym komputerem, ja mam taki komputer że ledwo zipie. Kiedyś jak miałem Internet radiowy , to jak autobus pod domem przejeżdżał, to wzzzit i mnie rozłączało. Error. Ja mam komputer Celleron 366.”

- „Pewnie dlatego Cię rozłączało, bo siedziałeś na erotycznych stronach?” – pyta zaciekawiony red. JH

- „Chłopie, raz, że tego nie lubię, dwa ja to mam na żywca, rozkładówkę z Playboya czy jakiś ładny akt to jeszcze, jeszcze, ale ginekologią się nie interesuje, mam to na żywo, bo jak Perełka przyjeżdża, to idziemy od razu do łóżka, więc po cholerę mi obrazki? Przecież to tylko substytut”.

- „ A jak Perełka ma na imię?”

- „Agnieszka, tyle lat co ja, brunetka, fajna, ale teraz zrobiona na rudo, przefarbowała się, taki orzech, ale włosy nieważne. Jak miałem Internet, to mnie i tak do tych stron nie ciągnęło, to nie dla mnie, ja jakoś nigdy nie lubiłem patrzeć, wolałem to robić.”

- „ A Arturze a o dziecku nie myślałeś? Ustabilizować się troszkę, na przyszłość?”

- „ No myślałem właśnie żeby z Perełką coś pokombinować, ale ona ma bardzo luźne podejście, a dopasowalibyśmy się do siebie.”

- „Teraz przychodzi zima i na targu mniej będziemy pracować, więc pewnie znowu zacznę do gazet pisać. Pozbieram trochę materiałów, poruszę stare znajomości, zadzwonię i poczekam na jakieś tematy. W „Rzeczpospolitej” mam kumpla, w „Przekroju”, we „Wprost” też mam kumpla z radia. Taka gazeta to 3-4 nazwiska i 50-osób co na te nazwiska robią. Potem oni w ryj dostają. Mnie raz jakiś gościu próbował przestraszyć, ale spuściłem mu łomot i ze schodów zrzuciłem to się odczepili. W Warszawie to było, nie wdawałem się w dyskusje, tylko od razu kopa w rzepkę i popchnąłem ze schodów poleciał w dół. Myślałem że nie wstanie, ale wstał. Dobrze że ich więcej nie było. Wtedy pisałem o UOPie , oni mogą wszystko. Jak im nadepniesz na odcisk, to Cie mogą zniszczyć. Pamiętam do „Wprost” wtedy pisałem o Uopie serię artykułów. O panach z UOP-u którzy pracują jako konsultanci w firmach sprowadzających olej opałowy i dziwnym trafem jak ten olej przejeżdża polską granicę, to dziwnym trafem już jest olejem napędowym. Czyli ładnie można rypać na Vacie.”

- „ A skąd miałeś informacje o tym?”

- „ Chłopie nawet teraz po latach ci tego nie ujawnię , miałem informatorów , dostałem cynk , często od wkurzonych bogatych ludzi, firm, których denerwowało łamanie prawa. Dlatego zginął Papała, a nie dlatego że wiesz , bo poznał nazwisko człowieka z ministerstwa, który tą całą akcję pilotował. Teraz to jest szukanie igły w stogu siana. To byli koledzy braci Kaczyńskich, teraz członkowie PIS-u.”

- „ A pieprzysz, kto na przykład?”

- „ No na przykład…………… no nieważne , ta wiedza bywa niebezpieczna, nie mogę ci powiedzieć”.

- „Powiedz”

- „ No dobra , na przykład był taki z AWS-u , zastępcą został komendanta Głównego Policji , pan Biedziak. I o nim też pisałem. Ostatni raz napisałem coś zimą, zbierałem materiały do „NIE”. Uczciwy do każdego grosza. Ja zresztą czytam i lubię „NIE”. O aferze paliwowej pisałem między innymi, nie boję się teraz bo ja jestem za mały pikuś, a odstrzelenie takiego jak ja nic nie daje, tylko wkurwia innych. Lecę na razie . Cześć!”
Adnotacja: Kondzio prawdopodobnie myślał o :

Paweł Biedziak- Nadkomisarz, rzecznik komendanta głównego policji
Rzecznik komendanta głównego; najbardziej znany policjant w Polsce, najczęściej można zobaczyć go w telewizji, usłyszeć w radiu, czy przeczytać jego wypowiedź w prasie.
Paweł Biedziak ma 40 lat, do policji wstąpił w 1991 roku. Najpierw był to wydział prewencji szczecińskiej komendy wojewódzkiej. Trzy lata później został rzecznikiem szczecińskiej policji, a po kolejnych trzech przeniósł się do Warszawy, by objąć stanowisko rzecznika komendanta głównego. Dzienne przeprowadza ok. 100 rozmów z dziennikarzami zarówno z mediów centralnych, jak też regionalnych. - Żadne z pytań nie jest mnie już w stanie zdziwić. Z wyrozumiałością podchodzę do młodych ludzi w dziennikarskim fachu, bo ja naprawdę wszystkich lubię - mówi nadkom. Paweł Biedziak.

I CO WY NA TO DRODZY CZYTELNICY ???
pozdrawiamy red.

wtorek, 8 grudnia 2009

Rozdział LXVII - "Kondziu traktorzysta-czołgowy"

04.11.2007 Niedziela

Raz w życiu dostałem mandat, za złe parkowanie, na bezczelnego stanąłem pod znakiem , zapłaciłem stówę, nie udało mi się. Prawo jazdy mam od 1998 roku, jeżdżę od 16 roku życia, jechałem autem, motorem, traktorem, ciężarówką, trzeba było kiedyś przejechać tam gdzieś traktorem po lesie, zwieźć trochę drzewa, to wsiadłem i pojechałem, to był Władimirec , ruski na gąsienicach, prawie jak podwozie czołgu T34, silnik zresztą też V 12 Diesel podejrzewam że z tego czołgu. Ktoś potrzebował zwieźć, a ten co tym jeździł tak się schlał, że po prostu nie był w stanie wsiąść do tej kabiny, tam były boczne sprzęgła, bo to gąsienicowa i tam reszta wszystko normalne trzy pedałka, tylko na sprzęgło trzeba było stanąć. Kiedyś paliło 30 litrów ropy na godzinę pracy silnika, on ma tak ustawione obroty że zawsze są wysokie. Ale to pójdzie po wszystkim, jeździłem tym u znajomych pod Warszawą, Łodzią. Kanadyjkę robił, więźbę mu robili, a że miał swój las, i pozwolenie to wyrżnął ten las i ten co mu miał to zwieźć się spił, no to wsiadłem i pojechałem.




A oto oryginalny rosyjski Władimirec T-25. Gąsienice prezentują się znakomicie.

Czołgiem też jeździłem T 34/85 , na zlocie pojazdów militarnych, uczestniczyłem w rekonstrukcji tego czołgu, to mi się dali przejechać. Bo było ogłoszenie: „ Grupa Rekonstrukcji Historycznej poszukuje maniaków”. Stwierdziłem że jestem maniak i się zgłosiłem. Dostałem pędzla , kankę, to jest trochę inny czołg niż w :Pancernych”, tam był T 34/76 , z działem wzorowanym na tych niemieckich , no i ja ten czołg malowałem, one stoją w Piasecznie na cokołach. Musieliśmy drapać, i malować, Hammerite , na oliwkowo zielony, i jako radziecki z gwiazdą. Fajne wrażenia z jazdy, możesz olać sygnalizacją świetlną, znaki STOP, nawet patrole policji, poligon, on normalnie na lawecie przyjechał.




Kanka na mleko, w której Kondzio miał farbę , którą malował czołg.

- „ A trudno się czołgiem jeździ?” –pyta zaciekawiony red. ŁK
- „ No musisz opanować te boczne sprzęgła, bo nie ma kierownicy, one są po to, że żeby jak skręcasz w prawo, musisz rozłączyć lewą gąsienicę, i tylko jedna się kręci i czołg skręca, i są dwie wajchy z dwoma sprzęgłami, jak chcesz skręcić, to sprzęgło i wajchę do tyłu, na nogi jest normalnie gaz, sprzęgło i hamulec. T 34 jest czteroosobowy, strasznie ciasno, ale pies to się już nie mieści, chyba że ratlerek, Albo wchodziłem desantowym włazem , czyli od dołu, Albo włazem kierowcy bo był największy. Tak maksymalnie to one jeżdżą 30/40 km/h , ale jak się już rozpędzą to jedynie panzerfaust je zatrzyma. Ja widziałem tę grupę „Pomerania 1945” z Gdańska, oni mają czołgi niemieckie, to było w Drawsku, i przyjechała cysterna z Orlenu, bo one palą ok. 300 litrów benzyny na godzinę pracy silnika. I jakiś facet chciał być mądry i mówi: „ Hoho na tym to rok pojeździcie spokojnie”. A gość mu na to: „Dziadek na tym to do tego lasku, mała demolka i na powrót starczy” .Pod koniec wojny tylko niemieckie i brytyjskie Cromwelle, amerykański Shermany też na benzynie.

Na polowania już nie chodzę. Ale pijackie imprezy były świetne. Ustrzeliłem parę lasów, kaczki, jednego kaczora. Kiedyś na Mazurach pływałem , i się wywróciliśmy ale to było na zasadzie pasażera, był gościu z patentem , żagiel był nie ściągnięty wszyscy się opalali, i w pewnym momencie zawiało i polecieliśmy wszyscy.
Wejście do krypt pod kościołem jest pod posadzką, ale jest zamurowane. Tam się już nie da iść.
Na dziennikarstwie jarałem marihuanę, kaszle się strasznie po tym. Wszystkiego w życiu spróbowałem. Twardych narkotyków nie. Znam gościa, co pisał wiersze tylko pod wpływem Maryśki. Deklamował wiersze tylko jak zapalił wychodził na stół, jak Morrison trochę o wężach i dzikich kobietach. Pamiętam kiedyś jak kumplowi z socjologii zrobili dowcip. On był strasznym rasistą, ogolony na zero, White Power. No i schlał się kiedyś, to namówili z międzynarodowego akademika bambusa, żeby się rozebrał i koło niego położył. No i przebudzenie było fajne, jak spierdalał z tego wyra. Nigdy więcej na wydziale z rasizmem nie wyskoczył.

środa, 2 grudnia 2009

Rozdział LXVI - "Kondzio myśliwym"

3.11.2009

- Cześć Kondziu! Hubertusa dziś to pijemy??

- To bym musiał na polowanie iść, a to u nas rodzinna tradycja, ojciec się tylko wyłamał...
A ja kiedyś chodziłem ze strzelbą a teraz tylko z aparatem , a polowałem w Puszczy Białowieskiej , w Lasach Kabackich, a to jest tam , gdzie się rozwalił ten Tadeusz Kościuszko w 1988r ten IŁ ten samolot pasażerski co wszyscy zginęli . Na polowaniu strzelałem do wszystkiego jedynie do żubrów nie wolno strzelać, a w Puszczy Piskiej byłem na dzikach i nie dostałem trofeum bo wystrzeliliśmy we dwóch i ja niestety spudłowałem, znaczy trafiłem go, ale ześlizgnęło mu się po łbie, znaczy twarda czacha, nie, a znajomy który stał wraz ze mną na stanowisku trafił go dokładnie w oko, znaczy on go zabił i skórę z niego dostał .
Ja wtedy miałem taką strzelbę łamaną gładko lufową , a on sztucera miał , a moja strzelba nie miała celownika , to się po lufie mierzyło, to jest dobra broń z bliskiej odległości i na ptaki, bo jak walniesz śrutem to zawsze trafisz, bo wiem ja polowałem na kaczki i na gęsi po całej Polsce ale nie tu w Żywcu bo to nie to koło łowieckie ja tam należałem do innego, a do Żywieckiego mój dziadek należał zresztą jeden i drugi, polowałem jeszcze na zająca, pasztet z niego jest miodzio, upolowałem jeszcze lisa ich to było wiele bo je odstrzeliwaliśmy gdy ich było zbyt dużo bo po wsiach zaczęły gospodarzom dusić kury a lisów to mam ponad dziesiątkę na koncie nie mam futra bo były całe wyleniałe dajże spokój do lisów się strzela jak odchowa młode a taki to prawie nie ma futra musiałbyś miesiąc wcześniej strzelać a mięso z lisa nadaje się jedynie na karmę dla psów. A ja jadłem zająca , kaczkę, bażanta i na nim straciłem ząb bo był niedokładnie wybrany śrut i sobie zagryzłem i niestety potem ząb trzeba było usunąć a to był śrut 6 tak że, a sam go patroszyłem z tego Śrutu więc sam sobie jestem winien. W domu żadnych trofeów nie mam nigdy mnie to nie bawiło a jak byłem głodny to upolowałem ptactwo i tyle a potem to z aparatem na polowania chodziłem, miałem Nikona ale w nim silnik padł on miał automatyczne przewijanie trzy klatki na sekundę i on padł i nie opłacało się go robić.
- ( JH ) e tam z karabinu a z łuku to pewnie nie strzelałeś to by było coś z łukiem na polowanie iść !!!
- Z łuku to mnie kurwa szyli daj mnie spokój……. W ten sposób poznałem jedną panienkę na AWF-ie , pojechałem sobie na przejażdżkę rowerową po lesie Kabackim a to jest za Warszawą i w pewnym momencie dostałem w dupę strzałą, łuczniczka z AWF trenowała strzelanie i przestrzeliła tarczę przeleciała przez tarczę i ja dostałem w dupę i to mocno się wbiła bo zatrzymała się dopiero na miednicy. A ona podbiega i o Jezus Maria o Jezus Maria przepraszam a ja do niej przestań kurwo jęczeć tylko mi to wyciągnij a była bardzo ładna a szkoda bo mnie tak bolało że by mi pewnie nie stanął, wyjęła mi tą strzałę, krew się lała dość mocno założyłem sobie opatrunek, dobrze że mi kości nie zgruchotało na szczęście strzał był już zbyt słaby. Potem zaprosiłem ją na imprezę ale ona mi niespecjalnie odpowiadała, bo ja byłem wtedy zajęty ale kolega był wolny to się załapał, a teraz nie wiem co się z nimi stało bo ja wyjechałem.
- Tego ślubu co miałem jechać na razie nie ma bo Tomek przechodzi rehabilitację, ledwie co chodzi , ma złamany kręgosłup szyjny, złamany na szczęście kompresyjnie bez przemieszczenia a kompresyjnie to znaczy naciskowo, a ja też miałem złamany kręgosłup, pęknięte miałem dwa kręgi tylko na szczęście a to było proste nie przewróciłem się na dupę i popękały nie i to na trzeźwo z roweru spadłem jak miałem 16 lat. A ta panna co z nim jechała wyszła tylko ze wstrząsem mózgu a to jest nic, ten kolega chodzi teraz o kulach a to już jest sukces. A ten gość co na nich wpadł autem dostał 18 miesięcy bez zawieszenia, bo dobrowolnie poddał się karze a to był celnik bo jak go dorwali to mu groziło wydmuchał alkohol i wzięli mu krew do badania i biegły stwierdził że alkohol był już praktycznie cały wchłonięty bo pił całą wcześniejszą noc bo jak by mu dołożyli że był nawalony to by dostał ósemkę więc wolał poddać się karze. A jego złapali moi koledzy z grupy rekonstrukcyjnej w której jest dwóch policjantów bo tamtejsza policja jest kiepska a przy tym to nie wiem czy mu nie wsypali trochę a im mniej wiesz tym krócej będziesz przesłuchiwany.
A na Sylwestra to się biorę ze znajomymi pojedziemy Albo do Wisły Albo do Szczyrku i wiadomo że z kobietami bo ja nie należę do żadnego gej clubu a co myślisz że z kim będę tańczył a co to ja jestem błękitna ostryga a ja tylko tańczę pogo i wolne a do tego trzeba mieć lekkie poczucie rytmu to do wolnego a do pogo kondycję a z dotrzymaniem północy ja nigdy nie mam problemu bo zaczynam pić po. A u nas jest tak właśnie że do północy są tańce potem pijaństwo a jak ktoś potem da radę jeszcze to swawola proszę bardzo a ja idę z Perełką bo przyjeżdża przynajmniej wiem czego się spodziewać i nie muszę się zbytnio starać dobra trzymajcie się.

wtorek, 1 grudnia 2009

Rozdział LXV - "Przygody z drogówką"

02.11.2007 Piątek Zaduszki

- Było się na drogach teraz, się jeździło po cmentarzach, to wszędzie tylko pieczarki.
- Jakie pieczarki??
- Jak to jakie no drogówka. CB Se muszę do Kanta załatwić, tak jak znajomy mój, ostatnio jadę z nim, a on wyciąga CB i mówi: „Słuchajcie szukam wolnej drogi bez psów na Żywiec”. Za chwilę miał odpowiedź jak jechać. Bóg ci zapłać dobry człowieku, przez całą drogę ani jednego patrolu nie było. Ja mu mówię:
-„Przecież ty jeździsz przepisowo”?
-„ Ale ja tych kurew nie lubię”- mi odpowiada. Wczoraj co 3 kilometry mnie łapali jechałem maluchem. Chyba mam z siedem końcówek od alkomatów po wczorajszym. To mi przypomina jak kilka lat temu jechałem ze Sylwestra, porozwoziłem wszystkich znajomych do domów, pusta droga sprawdzę sobie przyczepność malucha, pomykałem koło 80 km/h i nagle zza jakiejś stodoły patrol, nie to dałem po hamulcach, z poślizgiem się zatrzymałem, wysiadam zgrzany ehe he
„ Dmuchaj pan!”, no to wziąłem , dmucham a gościu do drugiego:
„ Ty patrz, trzeźwy!” Ale mieli zawiedzione miny.
A tegorocznego Sylwestra spędzę w Szczyrku Albo Wiśle u znajomych w domku w górach pewnie parę dni, do upadku, każdy z parką.

poniedziałek, 30 listopada 2009

Rozdział LXIV - "Kondziu i mafia z Wołomina"

30.10.2007 Wtorek

Red. JH znalazł na Onecie informację ze tego dnia zmarł Henryk Niewiadomski, pseudonim Dziad, szef grupy wołomińskiej.
Na co Kondzio nareszcie się przebudził:
- Uuuuuuu, pierwszy, drugi szef Pruszkowa! Na co się mu zmarło? Pewnie go fumfle wykończyli, trzy lata odsiadki mu zostało. To pierwszy szef był Wołomina, on miał w kieszeni całą Warszawę , policję, prokuraturę , sądy i wszystko.
- Skąd ty to wiesz?
- Pracowałem w gazecie, nie? Chłopie facet miał w Komendzie Głównej pokupowanych policjantów.
- Pierdolisz.
- No chłopie , hodowca psów, wiesz ilu ich karmił? Ja jeszcze pamiętam te czasy jak Wołomin z ruskimi wojnę o Mokotów toczyli. Bo ruskie tam z narkotykami weszli, a to był teren Wołomina. O Jezu, ile było ruskich poszatkowanych!
- Pieprzysz!
- Chłopie do dwóch aut granaty powrzucali. No! Masakra straszna. Haracze ściągał ze wszystkich knajp ze Starówki, w końcu go łapnęli. Co się mu dało udowodnić to mu udowodnili. A dało się go posadzić dzięki temu, że Masa się przypucował. To był jego zastępca. Masa został świadkiem koronnym za bezkarność. I dopiero jego zeznania go usadziły, bo do tej pory to świadkowie Albo dostawali amnezji, Albo świadkowie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” , płynęli wiesz nurtem poza Warszawę.
- To ładnie
- Takie czasy , ale wiesz rodzinę ustawił, 90% kasy musiał włożyć w biznesy, jego dzieci to są już legalni, bogaci biznesmeni, jego żona ma wykupioną , ma udziały w Ursusie, w Białymstoku jest montownia ruskich traktorów Władymirców, tych ukraińskich, ona to kupiła za grosze i prowadzi jako legalny biznes, kasę wygrała w kasynie, miała na to kwitek.
- Skąd?
- Miała ustawkę z szefem kasyna , on za to bierze 15-20 % całej sumy i wszyscy sa zadowoleni.
- Ale ty chyba się tym Dziadem nie interesowałeś?
- Jak to nie, pisałem o nim! I żyję! Haha.
- Przeciw niemu?
- A jak.
- To co pisałeś?
- Że wymuszają haracze, parę reportaży się zrobiło. Nikt mnie nie ścigał, raz tylko dwóch łobuzów mnie chciało napaść tam gdzie mieszkałem, to pozrzucałem ich ze schodów i tyle ich widzieli.
- To co im zrobiłeś?
- No nic , ja mam taką, na sprężynie , to jest dla niewidomych laska z tytanu, cienka, żeby się w domu o nic nie obić. Ja to w kieszeni nosiłem zawsze, jednemu przywaliłem to chyba łapy połamałem , spadli z trzeciego pietra, więcej nie wrócili, to było w starej kamienicy na Pradze. Jeszcze zawołałem ciecia żeby bramę zamknął.
- I nic?
- Nic więcej. Wystraszyli się. Warszawa. Trzymaj się cześć.

Rozdział LXIII - "Mr Ziobro, ypu have shit, not evidence..."

22.10.2007 Poniedziałek

Siedzieliśmy wczoraj ze znajomymi w Bielsku- Białej i oglądaliśmy wieczór wyborczy. O 22.50 puściliśmy „Kaczkę Dziwaczkę”, ze ścieżki dźwiękowej „Akademii Pana Kleksa” , odśpiewaliśmy chóralnie ją razem, kaczki dostały po nosie, lekcja pokory przyda się im. Poza tym wygrałem dżin, bo się założyłem kto wygra, ze znajomym, on był ciężko przekonany że wygra PiS, ja na 99% że Platforma. Przyjechałem wieczorem do domu, tonik otwarłem sobie sprawdziłem czy dżin dobry. Dobry. To był oryginalny Gordon’s , biała butelka wytrawny dżin. Ja głosowałem na LiD. Przez weekend nie próżnowałem , zawsze się jakaś robota znajdzie, tu przybić, tam coś zrobić.
A pan Ziobro, jak go zgnoił pan prawnik z 30 letnim stażem z USA, ze „School Of Law”, punkt po punkcie napisał Ziobrze, jak się weryfikuje dane i tak dalej, ja bym to zawarł w jednym zdaniu:
„ Mr Ziobro, you have shit, not evidence”
“Panie Ziobro , pan ma gówno a nie dowody”.

Dobra lecę na razie.

piątek, 27 listopada 2009

Rozdział LXII - "Kondziu studentem, oraz reszta figur pogo..."

12.10.2007r Piątek


- Podrywu nie zobaczysz dziś bo buty już kupiłem u nas na targu, ale jeszcze wszystko przed tobą bo zimowe muszę kupić, teraz nowy telefon sobie kupiłem Motorolę fajna ale ma jedną wadę nie da się wiadomości skasować dopiero jak zapełni się lista kasuje od ostatniej nie można sobie czegoś zostawić ( np. Kocham cię ŁK ) eeee to wolę usłyszeć nie tak bez osobowo tak sms dostać ja takie rzeczy załatwiam osobiście jeśli już .
- Gdzie Kuba?
- Studiuje
- Co to za studia tylko w piątki , studiuje się cały tydzień od akademika do akademika …. To ja pamiętam z czego to były ćwiczenia…. Żeby cię nie skłamać z historii z yyyy historii państwa i prawa i mieliśmy wykłady z dwoma wykładowcami i dwóch adiunktów egzaminowało i trzeba było zaliczyć jeden był taki że mu totalnie wisiało on dłubał w nosie i miał to w dupie a drugi się wiesz poczuwał w roli i tak było że ja trafiłem do tego pierwszego i miałem święty spokój z dwoma koleżankami czekamy bo kolega trafił do drugiego i wychodzi po trzydziestu minutach taki spocony i mówi kurde oblał mnie ale przynajmniej się coś nauczę a ja do niego ty przyszedłeś się tu uczyć czy na studia na to go wmurowało i ja do niego to ty idź się ucz a ja z koleżankami idę studiować i poszliśmy do knajpy i studiowaliśmy do białego rana, piliśmy bolsa , łódkę bols z sokiem pomarańczowym tzw Polish Drinki i wszystko pamiętam były jeszcze tańce głównie tańce błękitna ostryga same pościelówki puszczali a to jest się tylko złapać i kiwać.
- Wymień te figury pogo do końca
- nigdy Ci nie skończę wymieniać bo ich sam nie pamiętam, ale jest
- kuminiarz,
- jezioro łabędzie,
- kazaczok, bocian czyli musisz wysoko podnosić nogi i podskakiwać i do tego musi być grupa ludzi bo jak to robisz we dwóch czy we trzech to cię stratują to musi być tak ze trzydziestu chłopa którzy stają w szeregu
- no i młyn na przykład i musi być nos złamany bo jak w latach osiemdziesiątych do Jarocina jeździłem to jak robiliśmy młyn i jak nikt nie miał nosa złamanego lub zębów wybitych to wszyscy mówili że był chujowy młyn a ja nosa nie miałem złamanego ale żebra tak a taki młyn musi być na wolnym powietrzu musi być dużo miejsca .
- A z Przemkiem „L” to fajnie sobie o górach porozmawiałeś ?
- No widać że facet chodzi po górach i to lubi, wiesz co ja spadam bo muszę się trochę przespać jutro od rana na targu stoję nara

czwartek, 26 listopada 2009

Rozdział LXI - "KONDZIU I LESIU" - (ROZDZIAŁ SŁUSZNIE UWAŻANY ZA WIELU KONDZIOLOGÓW ZA NAJLEPSZY. ZAPARZCIE SOBIE KAWĘ I MIŁEGO CZYTANIA!! RED. )

9.10.2007

- Perełka przyjechała , byłem u niej w Bielsku, trzeba było na jakąś imprezę wyskoczyć, w prywatnym gronie znajomych, spraszali znajomych, z piątku na sobotę, fajnie było, Perełka ma na imię Barbara, ale na tej imprezie pojebanego mają sąsiada, stał przy płocie i auta liczył, kto przyjechał, nie lubię takich złamasów, kurka, mąż koleżanki go raz z bejsbolem gonił spod bloku, potańczyliśmy, pośmialiśmy się, krótko niestety była....


- Ja niestety muszę jeździć po towar , bo mama nie pojedzie przecież, bo jak się jej auto zesra na środku, to nic nie zrobi, a ja klucze wożę ze sobą , jakąś probówkę i trochę części zapasowych. Jak byś z każdą pierdółką jeździł do mechanika to by cie to tyle kosztowało co eksploatacja Porsche. Ja umiem zabierakiem pracować, urządzenie które przenosi napęd z półosi na koło , jest to żeliwne i często się wyciera, to biorę i lecę potem z tym do pana Stanisława, taki znajomy co robił w Ponarze.


- Jak będę miał trochę wolnego czasu to pojadę sobie trochę pozwiedzać, do Opola, tam jest zamek Czocha, tam teraz kręcą „Tajemnicę Twierdzy Szyfrów”.



Miłej podróży Arturze!

- Szkoda że na Armii w Żywcu nie byłem, ale ja już ich widziałem, w Warszawie , na Przystanku Woodstock, w 2005 roku, tam koncert jest nagrany. Rok wcześniej byłem na KSU i Die Toten Hosen, podobno zagrali za darmo, i po 20 puszek na łeb. Bo im pokazali materiały o Orkiestrze, o tej ich całej pomocy dzieciom, to powiedzieli, dobra dajcie nam po 20 piw na głowę, Jurek nie powiedział jakich, i przyjeżdżamy za darmo, mamy własną scenę, przywieziemy własne nagłośnienie, byłem tam wtedy, KSU przed nimi grało, autem tam jechaliśmy z całą ferajną to w Żarach było ( od 2004r Przystanek Woodstock organizowany jest w Kostrzynie )



...I w tym momencie do sklepu wszedł znajomy Przemek „Lesiu” po odbiór zdjęć i rozpoczął rozmowe z naszym bohaterem :


Artur opowiada dowcip na początek rozmowy :
- Chcesz taniego państwa kup Se dyktafon i nagrywaj się sam
- „K” Ja już to chłopakom opowiadałem wróciliśmy z Zamarłej Turni i siedzimy w Morskim Oku we dwóch mgła zeszła wraca jakaś wycieczka z banku z Warszawy i oni po trzech godzinach zorientowali się że nie ma dwóch dziewczyn a oni szli na Rysy i szef Topr mówi panowie kto nie pił to wszystkie szlaki trzeba obstawić bo jak ich nie znajdziemy to będzie kupa. Tak się trafiło że myśmy poszli ja, kolega który się ze mną wspinał i jeszcze dwóch wspinaczy znaleźliśmy te babki pod samymi Rysami jedna miała buty na dużej szpilce

-„L” ja bym ja kurwa zostawił na waszym miejscu , powiedz czy nie trzeba mieć najebane do łba by tak w góry iść

-„K” było wiesz co złapać , trochę przyjemności z tego było

-„L” ja bym ją szantażował klękaj tu do drantki, bo jak nie to Cię tu kurwa zostawię i chuj sępy przylecą i Cie zjedzą

-„K” Sępów w Tatrach nie ma HAHAHAHAHA

- „L” Bo ona kurwa wie że sępów w Tatrach nie ma

-„K” I żeby się wybrać w sierpniu końcem sierpnia wiadomo pogoda się zmienia a ona takie mini buty na szpilkach i top

- „L” debile

-„K” no idioci że dopiero na dole się zorientowali że kogoś brakuje, dwóch przewodników mieli profesjonalnych z papierami

-„L” może profesjonalni byli ale chyba trochę pod wpływem

-„K” Przyjechali z tej Warszawy i powietrze ich zabijało

-„L” No to mi się podoba kurwa profesjonalny przewodnik z Warszawy to tak jakby kurwa nasi górale kutrami zaczęli sterować

- „K” No bo oni się wspinali na AWF na ściance

-„L” tak wspinali się pajace i potem im się zdaje że jak przyjadą w górki co osiem tysięcy nie mają to się nic nie może stać najebane mają do dekla co zrobić

- „K” Ja raz widziałem jak goście lawinę podcięli, wiesz szli turyści z Poznania podobno Taternicy a jest ostrzeżenie że jest 4 stopień zagrożenia lawinowego

-„L” A to pewnie tacy taternicy że nie wiedzieli co znaki znaczą

- „K” I jak jest ten stok taki do Czarnego Stawu i był tam taki jęzor śniegu i my tam patrzymy kurwa mać oni na to wyszli a oni jeszcze HOOOP HOOP HOOOP

- „L” No i wszystko kurwa nie

-„K” I dwóch się wykopało samych a jeden był tak z dwadzieścia centymetrów pod śniegiem i nie trzeba było psów i panów z tyczkami

-„L” To ja bym go tak tyczką jebał w oko i tak bym wołał jest jest

-„K” ale on już chyba nie żyje wtedy

-„L” Siedzę kiedyś na Skrzycznym a tu z kolejki zsiada facet w gangolu i panna na obcasie z komórki dzwoni właśnie Skrzyczne zdobyliśmy

- „K” HEHEHE wszystko w górach widziałem ale gościa w gangu jeszcze nie

- „L” bo wszystko co złe to jest z Warszawy

-„K” nie tylko z Warszawy bo jak całe życie mieszkał w mieście wielkim mieście i tam kurka mazury widział z daleka Albo opalał się gdzieś nad jeziorem a potem się wybiera w góry, to myśli ze łatwo będzie, bierze klapki iiii…

-„K” Kazalnicę bym chciał załoić jeszcze kiedyś ale zimą,

-„L” oj zimą chyba Ci się nie uda

-„K” raz poszedłem na Zamarłą Turnię, wepchał się nam na prowadzenie facet, on się zna Alpy tego,

- „L” pewnie! Spadał z Mont Blancu 4 razy i przeżył

- „K” w środku ściany coś się zaplątał , nie dość że założył bazę na jedynkach, to cud że nie odpadliśmy, poplątał dwieście metrów nowiutkiej amerykańskiej liny gdzie dziesięć dolców wtedy metr kosztował, trzeba było pociąć na kawałki bo był sam supeł

- „L” da się kurwa da się nie

- „K” my wtedy ten chuj pierdolony to było najłagodniejsze z określeń

-„L” znał się gościu

-„K” a spod ściany spierdalał bo go kumpel z czekanem gonił

- „L” nie dziwię się tak jest z tymi debilami właśnie

- „K” a ja kurwa jego mać rok czasu ciułałem na tą linę a to jest taka żeby naprężenie 30 ton wytrzymać jak odpadniesz bo to jest profesjonalna lina ona ma się zacisnąć a nie sprężynować i nie przeciąć cię w pół a w środku są takie druciki są włókna z tytanu to przeciąć był problem takim zwykłym kozikowym nożem to trzeba było haratać

- „L” no

- „K” a potem spierdalać

- „L” co za debil, no taki hektar te dwieście metrów liny

- „K” a ja przez tego idiotę wisiałem przez 10 minut łbem w dół

- „K” Na Zamarłej jest trasa piątka a to jest średnia trudność a on buty do wspinaczki miał i się uślizgnął na ścianie a ja w adidasach byłem i mi się udało






- „K” Właśnie się zastanawiam skąd to zdjęcie było robione, to są Tatry widok na Czarny Staw, tam jest taki żleb, To jest widok z Kozich Głów na Czarny Staw

- „L” To są Tatry bo do Tatr to pasuje

-„K” a na Słowacji też są takie jeziora polodowcowe, a ja bym jeszcze na ten cypel wyszedł i zrobił całą panoramę, po lewej stronie spadła ta lawina co porwała tych turystów z Poznania , a kiedyś siedzieliśmy w schronisku w Morskim Oku już byłem mocno znietrzeźwiony i na tablicy informacyjnej informującej o zagrożeniu lawinowym dopisałem sprayem 6 stopień zagrożenia lawinowego „ Lawiny zapierdalaja pod górę „ w góry to ja chodzę tylko z jedną osobą on mnie nauczył wspinaczki i do niego mam zaufanie a jak ma ktoś inny prowadzić to ja dziękuję panowie idę na piwo a jak ktoś z was spadnie to będę was potem ratować, nawet z takim na zwykły szlak bym nie poszedł, bo wystarczy jak jeden się poślizgnie i już reszta ma połamane nogi kurka

- „L” jasne

-„K” Zresztą jak widzę pacjentów którzy jak widzą śmigłowiec z TOPR i machają sobie

-„L” wiadomo kurwa kretyni

-„K” Bo jak machają to oni myślą że potrzebują pomocy bo tam są jakieś znaki i potem goście krążą śmigłowcem nad nimi a ci im machają zdjęcia robią

-„L” mówię debile

-„K” no a ktoś może zdychać dwieście metrów dalej

-”L” Ja zimą po Beskidach chodziłem, jest bardzo ciężko nieraz i po szlaku idziesz dwa razy dłużej niż normalnie

-„K” No Beskidy się schodziło całe a zimą to rakiety musisz ubrać tylko że z moją wagą to i tak bym się zapadł żeby było dobrze to musiały by być naprawdę duże rakiety tylko raz na tym chodziłem

-„L” gdzieś to chodził

-„K” w Tatrach te rakiety to eskimoski wyrób one są najlepsze te co są robione w Stanach przez rzemieślników eskimoskich

-„L” Tak ????

-„K” I właśnie zapadałem się na jakiś podróbkach nie miałem oryginalnych

_”L” w góry trzeba mieć dobre buty

-„K” no ja czasami widzę i od razu mogę poznać czy ktoś zna się na wspinaczce jak w sklepie buty kupuje bo buty do wspinaczki powinny być mniejsze o dwa numery one mają cię cisnąć w nogi musisz w nich skałę czuć przez buta wtedy masz przyczepność a buty się ubiera przy podejściu

-„L” No bo normalne chodzenie w tych butach to było by chyba nieporozumienie

-„K” a jak ktoś kupuje i słyszę żeby mnie nie ogniatało to myślę uchu ale amator A fajne jest uczucie jak załoisz górę i wtedy myślisz że to ty wygrałeś a nie góra, bo czasami jest góra górą Albo się trzeba cofnąć bo się pogoda zmieniła

-„L” ja pierdolę

-„K” a skałki wspinaczkowe są nieraz trudniejsze niż szlaki w górach bo na skałce nie odpoczniesz skałka to jest kawał ściany pod kątem dziewięćdziesięciu stopni a tu jest zawsze jakaś półka jakiś żleb możesz Se odpocząć skałka to jest straszny wysięg ja widziałem na skałkach ludzi z powykręcanymi rękami przez skurcze bo bez przerwy musisz pracować pełny wysięg widziałem gościa który dostał skurczu na grzbiecie i rąk nie mógł wyprostować a ja jak bym wypił to mogę ten kciuk wyjąć

-„L” HE HE HE

-„K” bo kiedyś odpadłem w górach i wisiałem tylko na kciukach

-„L” o widziałeś da się ???

-„K” Da się zaplątałem się w linę i dobrze że miałem karabińczyk bo by mnie wyrwało nie no i tu praktycznie nie mam stawu one się trzymają na tym mięśniu i można to szarpnąć i wyciągnąć

-„L” Laskom możesz tak pokazywać weź Se kurwa złamię Se kciuk i sru

_”K” dobra trzymajcie się na razie

-„L” Wiedziałem że Żywiec jest pełen wariatów

wtorek, 24 listopada 2009

Rozdział LX "Kondzio o seksie i nie tylko"



Ach, ładny szlak, ale to jest chyba Szlak Orlich Gniazd, no te zamki wiesz Pieskowa Skała, takie w Jurze Krakowsko- Częstochowskiej, tam jest parę takich ruin, tam jest takie podejście, raz tam byłem, tam też jest takie podejście taka Ścieszka tu masz czerwony szlak taki średnio trudny tam była kiedyś granica Polski za Kazimierza Wielkiego tam Janosika kręcili, Janosik wale nie był Robin Hoodem. Tam się łagodnie schodzi i są ruiny warowni tam szła granica z Brandenburgią, Albo Habsburgami, Albo z Czechami już sam nie pamiętam.

- Także dzisiaj trenowałem podnoszenie ciężarów, nadniosłem Se malucha i wepchnąłem go od garażu, wjechać bym nie wjechał bo bym Se auto porysował, Albo delikwentowi bym porysował malucha, musiałem zdemontować klapę, złapać belkę podnieść , nadnieść, chłopie ja dwa lata temu z zaspy dużego fiata wyniosłem, do dzisiaj nie pamiętam jak to zrobiłem ,a Le potem dwa tygodnie nie mogłem się z łóżka podnieść, złapałem go za spaw od kufra i wyciągnąłem z zaspy.

- Moja babcia to jest emerytowana pielęgniarka i ma wiedzę lepsza niż niejeden internista.
- Na uczelni mojej to ze znanych profesorów to miałem tego, tego, ten co był twórcą Ordynacji Podatkowej profesor kurka nie pamiętam, u nas prawo było tak traktowane ,że przychodził adiunkt jakiś, bo sławy wykładały na prawie, a dziennikarstwo tak traktowali byle jak, kładli lachę egzamin był ze skryptu, proste, ja miałem wiedzieć że jest kodeks i gdzie go szukać, i jak Se z paragrafami radzić jak nas będą szukać.
Na rajdach jak żeśmy jeździli, to były przygody, parę razy dachowanie raz żeśmy przygrzmocili w drzewo całkiem poważnie, poślizg i buch.! Zakręt piątka redukcja do trójki a ten nic, to było Poldkiem prosto w czoło grzmotnęliśmy, chłodnica kopnięta, ale nam się nic nie stało gaśnicą polałem , nic się nie stało , na drugi dzień tylko miałem lekki ból, nie więcej jechaliśmy niż 90 km/h , walnęliśmy zresztą w taką wierzbę płacząca uderzyliśmy, jak w Żelazowej Woli takie są, jak Cię świstło na tym, to hej, no to rajd w dupie pierdut, to było z Maciusiem, zresztą z nim też w zimie miałem wypadek, zahaczył o rów, rów był płytki, plum plum ,Maciuś pyta: „Czy myśmy byli na dachu?” „ No tak, dwa razy!” , ale nic kibice nas wypchali, pojechaliśmy dalej nic się nie stało, wtedy byliśmy poza druga dziesiątką , nie dało się nadrobić, kibice pomogli, parę razy mieliśmy trzecie miejsce, raz drugie, pierwszego nigdy, za pierwsze był ładny puchar, za drugie tylko dyplomy.

- Artur a kiedy ty w ogóle ostatnio miałeś kobietę?
- ( cisza ) No o takich rzeczach to się nie rozmawia, ja o takich rzeczach nie gadam chamie. Mnie tak nauczono, tym się nie chwali, bo okazujesz brak szacunku dla kobiety.
- Kiedyś z kumplami na imprezie puściliśmy jakiś pornolek, byliśmy po kilku drinkach i kumple mówią że to podnieca, a jeden mówi, że to go frustruje, bo popatrz się facet z kobietą uprawia seks, cieszy ich to bardzo kupa radochy, a my za to mu płacimy, może by się tak z gościem zamienić, ja wejdę do telewizora a ty gościu tu na moje miejsce. To był mgr filozofii, miał prawo tak mówić. My wtedy w mieszanym gronie siedzieliśmy, ale było nas nierówno, więc żadne pary w grę nie wchodziły.
- Fajna ta nowa dziewczyna na butach, niezła. Ale czy ja mam 17 lat, żeby z nią jechać na łąkę w październiku, nie dziękuję, ja preferuję łóżka wodne, perełka takie miała, ale się bujało….ojojojojojoj, na mój kręgosłup to dobrze wpływało, ale do domu takiego nie zamówię, bo bym musiał dach rozebrać, żeby je wnieść, Albo by mi pies na nie z pazurami skoczył, a ulubioną moją pozycją jest „na jeźdźca”, podobno Kennedy też ją lubił, bo miał problemy z kręgosłupem, a ja mam dyskopatię. Mam problemy z kręgosłupem, miałem wypadek na rowerze taki śmieszny wypadek, miałem 17 lat, i poszły mi dwa kręgi miałem kompresyjnie złamany kręg lędźwiowy , złamany kręgosłup , źle mi to zdiagnozowali, a potłukłeś się i tyle, miesiąc się nic nie działo, po miesiącu się budzę, od pasa w dół nie ma czucia, okazało się później że były złamane kręgi , okostną zalało i był ucisk na nerki, przez miesiąc nic, tylko siniec miałem i nagle dół, i przyszedł jeden lekarz drugi, trzeci, ja to wyleczyłem przez rehabilitację, łatwo nie było, wyciąg, zacząłem od raczkowania, no i skończyłem jeszcze wtedy drugą klasę, zaparłem się i się udało, o kulach chodziłem, taką miałem laskę, a tam żebra połamane to jest pryszcz, żeby się tylko nie przemieściły później, miałem tylko poharatane jedno śródstopie, to wyjdzie w okolicach pięćdziesiątki, nadgarstki miałem powyginane w górach, jak zawisłem na linie, i wyrwało mi ze stawów ręce, a ten staw jak się znieczulę , to mogę wyjąć i włożyć z powrotem, palec mi się wygiął ze stawów, jedna laska kiedyś zemdlała jak jej to pokazałem. To weź nam pokaż! Nie , bo to boli. Żebra mam tylko jedno krzywo zrośnięte, to Se utnij Artur jak Marylin Manson. E tam ja byłem na jego koncercie w Polsce w 1999 albo 2000 roku , fajnie było, wyszli grali przez 2 godziny kawał dobrego rocka. Zaczęli od „Rock is dead”, huk sztuczne ognie, Rammsteina bym tez zobaczył, jak ja pracowałem w radiu to Rammstein jeszcze po piwnicach grywał, miło wspominam Paco De Lucie, 30 lat na scenie , megagwiazda, a facet taki bezpośredni, a najgorzej wspominam Lady Pank, kurka chamy, w pewnym momencie miałem ochotę Panasowi w ryj strzelić, w sumie poza Polską są nikim, zresztą ich perkusista puszczał muzykę w Radiu Wa-Wa , no. Czasem z nimi grywał Pilichowski, i to jak , Albo Ścierański , znam go , ja z nim miałem jam session, był jeszcze kumpel na perkusji to było po koncercie, u nas w studiu sesyjnym, i z komputerka szła muzyka, a on na basie grał, ja wziąłem gitarę marki Defil, Czerwone Gitary na tym grał, 12 strunówka, ale stroi tylko na 6 , reszta wyrwane, i tak żeśmy Se pograli godzinę, ale nie wiem chyba nikt tego nie nagrał, szkoda. Zapodał temat , elektrycznego bluesa Doorsów, i się dołączyłem do niego, pam pama padam padam (nuci) .

- Teraz do mnie Perełka przyjeżdża, może ma ochotę na zabawę we trójkę, dałbym radę, we czwartek będzie w Polsce, dzwonić za nią do Francji nie będę , aż taka wielka miłość to, to nie jest, powiedziałbym tylko seks. Jak w sobotę będę złachmaniony to będziesz już wiedział o co chodzi. Cześć!

poniedziałek, 23 listopada 2009

Rozdział LIX "Kondziu zna wszystkie 12 figur pogo..."

28.09.2007



To będzie przełęcz Grenerska, Grener, na pograniczu Austrii i Niemiec, tam się Wehrmacht uczył i szkolił , strzelcy alpejscy, te jednostki.
( To panorama Tatr Słowackich ; najwyższy na zdjęciu Lodowy, z tyłu Łomnica ).


- Co dziś słychać??
- Kurde miałem dziś trawnik kosić, ale leje, kurka, trawa rośnie mi strasznie szybko, a tu nie ma kiedy skosić, winogron mi pięknie obrodził, duże takie owoce. Ja mam w domu ponad 500 płyt winylowych, wszystko , mam kwadrofoniczny adapter, i jeszcze mono lampowy i jeden stereo, od Motown i Arethy Franklin po Slayera . Na Armii niestety nie byłem, przyjechałem z giełdy i poszedłem odpocząć, budzik mi kurka nie zadziałał, o 22:40 mnie obudził. Szkoda że nie byłem, jakbym się między tych małolatów rzucił, tylko pogo! No może nie godzinę żeby wszystkie 12 figur odstawić, do tego potrzebna byłaby załoga, bo młyna sam nie zrobisz.


Pełne pogo z figurami trwa minimum godzinę, jest 12 figur tanecznych, normalnie: 1) młyn- chwytamy się za bary i wirówa im szybciej tym lepiej. 2) jezioro łabędzie- tańczysz jak baletnice, i się kręcisz, mnie tego uczył eks-punkowiec, zresztą ksiądz notabene. Do tego musi być 30 osób, żeby to dobrze zatańczyć, kochany, i minimum godzinę to trzeba mieć kondycję chłopie, jeszcze jest kazaczok, jak kozaka się tańczy.


- Ostatnio słuchałem w Radiu Bis, koncert Kata, jak była słynna czarna msza, jak Kostrzewski spełniał toasty dla szatana, super chłopie, ten koncert ze Spodka. Dig Up jest świetne , płytę Se nagrali w piwnicy, super bardzo ją lubię. Jak miałem swoje audycje w radiu to promowałem zespół Debil Faker, fajny grunge, puszczałem do porzygania, aż w końcu wskoczył na 1 miejsce listy na 3 tygodnie! Pamiętam też jak byłem kiedyś na zjeździe neonazistów na Mazurach, pod Mikołajkami jak robiłem materiały o nich, ale głównie pili, dyskutowali o polityce, był koncert Konkwisty, Szczerbca, na żywo ich widziałem, pały stały za płotem tylko i się ślinili, bo nie mogli bez nakazu wejść, a tam flagi ze swastykami, pochodnie, nawet mi goście pozwolili zdjęcia robić, ale wszystko zostało w archiwum gazety, i nie moim aparatem tylko z gazety, bo ja miałem lustrzankę Nikona , Z coś tam eeeeee nie pamiętam już, ale już go sprzedałem bo się silniczek spalił, wiec sprzedałem tam komuś na części, ja go kupiłem za 250 złotych, taki był zakurzony, a za 400 złotych go sprzedałem a silniczek z naprawą by mnie kosztował z tysiąc ( :D :D :D ), no i skini mi pozowali do zdjęć, tylko ze miałem kogoś kto mnie wprowadził, zdziwili się ze znam „Mein Kampf”, przy nich otwarłem książkę i pokazałem że Hitler Słowian też chciał wymordować, to w 5 minut zmienili światopogląd. Ja pamiętam w Polsce jak się zaczynała organizacja Kombat 18 , oni normalnie się szkolili, strzelanie, oni mają komórki w Europie i w Stanach, działają na zasadzie tajnej. Do nich się powinno strzelać jak do terrorystów, tak, aby zabić. No to na razie.

piątek, 20 listopada 2009

Rozdział LVIII "Kondzio mechanikiem samochodowym"

25.09.2007

Ostatnio na trasie wymieniałem silnik na drodze, pod Chorzowem, nie wysprzęglał mi się, myślę linka, nie? To wziąłem, wchodzę pod spód samochodu, patrzę linka jest dobra, podlewarowałem go i wszedłem, aha pewnie tarcze się poodklejały, idę do sklepu i mówię:
- poproszę tarcze sprzęgłowe do maluch.
- Fabryka czy rzemieślnik?
- Rzemiosło!
- 20 złotych.

I goście ze stacji aż wyszli i patrzyli, wiesz silnik do łapy, na trawce Se wszystko wymieniałem, to nie było trudne. Jedna śruba , silnik położyłem na równym żeby się olej nie przemieścił, potem tak i tak mi to znajomy mechanik Staszek sprawdzał, bo w nerwach mogłem czegoś nie dokręcić.
Kiedyś jeździłem golfem 2 i też syf, też się pieprzy z blacharką miałem problemy, niby był 1,3 miał wtrysk ale rok nim tylko jeździłem, spawany przez środek, mocno klepany.

- Mam znajomego, co jest nurkiem, i na naszym jeziorze koło źródełka wyciągnęli z jeziora 5, 7 wraków, dwa maluchy, fiata dużego, poloneza, poszło hehe na złomowanie. Nie udowodnisz przecież właścicielowi że to on zrobił, oni zgłosili kradzież i tyle.
Kiedyś byłem na takim zlocie maluchów w Międzybrodziu, Fiat to organizuje. Za darmo ci obejrzą samochód, wyregulują, są wyścigi jak podjazd maluchem pod taka górę. I co? I co, mój był drugi! Wygrał stuningowany maluch ja byłem drugi i wyjeżdżałem tyłem pod górę! 40 nas ruszyło i jako jedyny jechałem tyłem, bo wsteczny jest najmocniejszy w maluchu, śmiali się ze mnie wszyscy, ale to ja byłem drugi , od czasu kiedy jechałem maluchem pod Morskie Oko, wiem że trzeba jechać maluchem na wstecznym.

czwartek, 19 listopada 2009

Rozdział LVII - "Kondzio strzelcem"

19.09.2007 "Kondzio strzelcem"




No to teraz na uspokojenie atmosfery: co to jest?
K :
- To będzie wejście drogi na Morskie Oko, ten parking, tu kiedyś stały autobusy jeszcze podwoziły, potem już tylko te bryczki, o ile dobrze pomnę, to zakole i tam wyżej już się wchodziło na Morskie Oko, no a tu masz panoramę Tatr, od lewej po kolei: słynna Kazalnica, Zamarła Turnia, Orla Perć, niższa kopka Rysów i Rysy wyższa kopka, jako Rysy liczy się wyższa Rysy ma dwa, coś koło trzech tysięcy metrów, chyba bez paru centymetrów, według ostatnich pomiarów.


( Naprawdę: od lewej Wołowy Grzbiet, Kazalnica Mięguszowiecka, Czarny Szczyt Mięguszowiecki, Przełęcz pod Chłopkiem, Pośredni i Wielki Mięguszowiecki, Cubryna, Mnich oraz Zadni Mnich).





- A to jest wyjście na Rysy , mhm drabinka i wyjście na Rysy ( Orla Perć, odcinek Skrajny Granat – Krzyżne, zejście na Pościel Jasińskiego ).
- Panienka ubrana jest dobrze, tylko po co jej kijki do nordic walking ??? Bo owszem, jakby chciał iść po lodowcu to tak bo te zakończenia powinny być bardziej ostre, w wysokie góry takich się nie nosi, ja bym ich nie brał, bo na co?
- Tamte z zagranicy miał piękne, ten lodowiec Hillenburg super , ten Mont Blanc co powiedziałem ci co to jest, a on się zdziwił że ktoś to poznał, Mont Blanc znałem bo to jest marzenie moje i Krzyśka żeby pojechać i wyjść, mieliśmy zdjęcia i mapy satelitarne, wiesz strategia obstawiona którędy wyjść, no ale kurwa brakło kasy, ale w końcu Krzysiek się zebrał i pojechał no i dalej marzymy o Mont Blanc, czasem jeszcze Krzysiek dzwoni, ale kontaktujemy się przez Internet , a przez telefon wiesz jak to jest złącza satelitarne źle słychać, niby telefon satelitarny ale bieda tak naprawdę. Wiesz to jest parę tysięcy kilometrów nad paroma morzami nad paroma górami, nawet satelita ma problem. A poza tym przez Internet pan Ziobro ma gorzej słychać.


- Teraz wieczorami czytuję sobie książek dużo i nastawiam Milesa Davisa i słucham sobie, dzięki niemu pracę magisterską napisałem, Albo sobie puszczam Matawistu Orkiestra( Mahavishnu Orchestra) i Walther Report( Weather Report), tam ostatnio zmarł pianista John Armswater( Joe Zawinul), przy tym pisałem pracę na teologię magisterską, p.t. „Sobór Watykański II”, i obroniłem tezy teologii, która została wyklęta przez papieża , teologię wyzwolenia, czyli łączę marksizm z teologią, i obroniłem się na piątkę, zestawiłem dwa przemówienia : Jana Pawła II i Fidela Castro i wyszło na to że o tym samym mówili, no! To było tylko teologiczne zestawienie faktów i wniosków, to pisałem przy płycie live Davisa z Awignonu.


- Czemu odszedłeś w takim razie z seminarium?
- Bo stwierdziłem że z tymi panami, to o nie, ja pracował nie będę, miałem bliskie spotkanie z jednym księdzem , skułem mu mordę, w kościele, trochę go potarmosiłem, jeszcze tego dnia się wyniosłem a on miał mordę rękodzieło. On się Pawłowicz nazywał, później go złapali i siedział, niedawno wyszedł za dobre sprawowanie, w Łęczycy garował. Zresztą to było u Krzyśka na parafii, też mu Krzysiek wpierdolił, najpierw ja z nim rozmowę przeprowadziłem, i nie byłem grzeczny, on był wikarym pod Krzyśkiem, to było w Mszczonowie, między Łodzią a Warszawą , tam miał Krzysiek parafię , tam kręcili sceny z „Lalki”, ja tam jeździłem grać mu na organach, piątek sobota, niedziela, Krzysiek chciał wziąć sztucer i go zastrzelić, bo on był myśliwym, znając go mógłby go zabić.

- Ja zresztą też polowałem, z Krzyśkiem, z kołem łowieckim całym, ustrzeliłem sporo tego, sporo zajęcy, dwa koziołki, dzika jednego, bo byłem jako nagonka, ale jak się towarzystwo spije , to się strzela na ich koszt, najważniejszy był bigos i żubrówka, strzelałem ze sztucera, ale nie miałem pozwolenia bo z nie mojego strzelałem , siedział np. myśliwy na ambonie pijany, się podeszło strzeliło, on się obudził, co się dzieje? To się mu mówiło , ustrzeliłeś dzika. Aha, dobre, i dalej szedł spać. U mnie to tradycja rodzinna dziadkowie chodzili na polowania, bracia ojca chodzili na polowania, ojciec nie chciał strzelać do zwierząt, ale ja podtrzymałem tradycję rodzinną, to było w Puszczy Białowieskiej, Kampinosie, w Lasku Kabackim koło Warszawy, ale tam już nic nie ma, w Kampinosie dużo lisów jest, tak się rozmnożyły, ludzie już na nie polują. Największe zwierzę jakie ustrzeliłem to dzik, ale nie swoją strzelbą, z 50 metrów prosto w oko. Miałem celownik optyczny, tam ludzie mieli nawet celowniki laserowe. Raz widziałem jak się towarzystwo wybrało strzelać z dwururkami, tymi łamanymi, i wzleciały w górę kaczki, a ci piorą jak artyleria i nic dwie spadły. Strzelałem też z kałasznikowa na strzelnicy przy jednostce wojskowej była strzelnica, w Łęczycy, 21 Batalion Szturmowy , oni mieli komercyjną strzelnicę tam pod okiem oficera, strzelałem tam też z Glocka, plastikowa broń terrorystów. Ten batalion to były „krety”, szkoleni specjalnie by walczyć w kanałach, każdy po metr sześćdziesiąt pięć. To uciekam panowie po majonez dekoracyjny. Na razie.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Rozdział LVI "Kondzio o Tatrach"

18.09.2007 Kondzio o Tatrach


Witam was, hamulce mi się zapiekły kurka w kanciku, cylinderki , miałem ostre hamowanie i wpadłem w dziurę już na zblokowanym kole, to trzeba było odczekać chwilę żeby wystygło , zlewarować , zdjąć koło, psiknąć WD, czyli odrdzewiaczem , strzelić młotkiem i działa!

- Widziałeś jakie ładne zdjęcia??

- Fiu, fiu, Taterki, to jest chyba widok z Rysów, na dużym zbliżeniu, na południową stronę, to jest na zdjęciu południowa strona Rysów, a raczej się nie mylę, bo Rysy to są takie, takie wziuuuuuuuuuut taka kopa a potem jeszcze raz kopa, dwie góry, a to jest wyższa półka, wiele razy tu byłem, ostatnio chcieli nazwać Rysy szczytem głupoty, bo ostatnio tam baba poszła w klapkach, i akcja ratownicza kosztowała 3000 złotych. Tam są łańcuchy z drugiej strony tam można wyjść, ja się tu wspinałem normalnie na linach z czekanem, a jaaaaaaaaaaaak fajna zabawa, z Krzyśkiem oczywiście tylko z nim się wiązałem liną, raz się związałem z jednym i 200 metrów liny poszło w cholerę.




Oto plan wyjścia Kondzia i Krzyśka na Rysy: tu jest podejście od dołu, ta półeczka podeszliśmy kulturalnie i zaczęło się od wbijania i wbijasz i fifififi (gwizda), czekanem się wbija te kości bo tak to się nazywa, tutaj szły po kolei: tu dwójeczki, dalej baza i siódemki, potem trójki a na koncu siódemki, czy ja wiem czy to trudne wyjście kości trzeba było wbijać, nie jest to aż takie trudne, są trudniejsze rzeczy nawet w Tatrach.





To jest zdjęcie helikopteru TOPRu , Sokoła, robione nad Czarną Hańczą, Czarna Hańcza, nie , Czarne Jezioro , nie przepraszam to jest nad Morskim Okiem, chłopaki lecą na akcję, Czarna Hańcza to jest najgłębsze jezioro w Polsce, ale to na Mazurach, a to jest Czarny Staw raczej, nie to jest Morskie Oko....
- Ja kiedyś leciałem helikopterem TOPRu ale jeszcze Mi-8 , bo zaczął deszcz padać, i stał se helikopter w górach, bo tam niby jakaś akcja była, ale ściągnęli go, szliśmy więc z Krzyśkiem, i akurat znajomy był,
- "hej chłopaki pusto mam co będziecie moknąć",
- "to dobra polecimy na dół" , 20 minut lecieliśmy, a na tego Sokoła strasznie narzekają ponoć, że jest delikutaśny, ten ruski miał 35 lat i nikt mu nie podbił badań do lotu. Sokół poniżej minus 20 stopni już nie poleci, odladzacze już nie działają, a Mi-8 na Syberii pracują przy 40 stopniowym, wytaczają z hangaru odpalają i leci, no ładna zabaweczka ale delikutaśna ten Sokół, wygląda mi jakby po kogoś lecieli, drzwi zamknięte, z tyłu nosze widać, macie jakieś szkło powiększające ?
Tu z tyłu widzę tobogan, ale czy tam z tyłu jest jakaś głowa? Nie to z kimś lecą, bo tu w przedziale sanitarnym są głowy, a tu są nosze, tak kogoś już ściągali, ale twarzy pilota nie widać ich tam trzech lata, także wiesz. Czerwone tam to są sanie, i tam już ktoś leży...

- Ja w Tatrach jedną turystkę znosiłem z Rysych, bo Se poszła tam w klapkach, czółenkach na taaaakim obcasie, i skręciła obie nogi niosłem ja potem na plecach, było ją za co złapać, była półprzytomna z bólu, jeszcze torebkę stawową ukręconą, mówię jej weź niunia złap mnie za szyję, obejmij mnie nogami, i tak ją na plecach niosłem, bo jakbym ją złapał strażackim, to by się mogła porzygać, a myśmy ponad godzinę mieli zejście, ale ona niedużo ważyła , bo dbała o figurę i o linię, niosłem ją jak worek ziemniaków, ja prawie że o nią przepadłem we mgle, było tylko 3 ratowników, na schronisku i mówią kto nie pił a da radę, to weźcie bo turystka w górach została, a jeszcze przewodnik też mądry co ja prowadził bo jak liczył ludzi to mu się zgadzało, a wtedy były urodziny kierownika schroniska , Krzysia Narwanego, i dla mnie się one opóźniły o trzy godziny, i Krzysiek też tam był.
- A jak Arturze Krzysiek miał na nazwisko?
- Eeeeeeeeeeeeeeeeeee, Mrówczyński, oni już byli mocno zamoczeni, a mi zimno było, to musiałem nadrobić, a myśmy poszli we trzech tyralierą i szukamy jej , na macanta, i ja o nią przepadłem, byłą zmarznięta, i przerażona, miała na sobie jeszcze w dodatku top i tyle, potem karetka po nią przyjechała po nią na Morskie Oko. Ona tam zresztą była sama. Ale była z wycieczką , ale co to za wycieczka, skoro ona sobie skręciła nogi, a reszta poszła zdjęcia robić.

- Kiedyś widziałem jak przewodnik miał dzieci w górach, to był cały zgoniony i tylko wołał, "nie popychaj go!", wiesz jakie są dzieci. Wychodzą na Rysy, jeden się trzyma łańcuchów, a drugi z góry kopie go w głowę, żeby spadł, widziałem to bo się... obok wspinałem, z buta go. Utrzymał się bo przewodnik zainterweniował, nic by z niego nie było.
- Widziałem też czterech matołów jak lawinę podcięli, było wiesz ostrzeżenie że lawiny lecą, a oni se stanęli i wołają: „Hop, Hop” a tu nagle ta półeczka co na niej stali się z nimi urwała i polecieli, mieli tyle szczęścia, że praktycznie trzech się wykopało samych, a jednego żeśmy wykopali sami, rekami spod lawiny, fajnie to wyglądało bo w pewnym momencie echo: Hop, hop, a oni tak sztywnieją i lecą w dół, oni z Poznania byli , jaki był wrzask jak lecieli, nie wiem czy w gacie tam nie popuścili, mieli dużego farta, że tam byliśmy: Ja, Narwany, Młody i Wacio.
Wacio to był szefem, on weryfikował papiery taternickie, bo ja np. mam książeczkę taternicką, że mogę łoić, ale ja żadnego kursu nie zrobiłem, Narwany był szefem, chuch, przystawił pieczątkę i buch podbite że miałem, a Wacio potem latał za nim, że za dużo tego powystawiał ludziom i on te papiery będzie weryfikował, i Wacio usłyszał od Narwanego, że jak tak będzie weryfikował, to będzie miał wypadek w górach...śmiertelny!
Narwany wszystkim popodbijał, to było takie jak legitymacja szkolna, tylko otwierane, i możesz iść sam w góry, a do tego trzeba było trzy godziny w miesiącu kurs robić, to się prosiło Narwanego przybijże pieczątkę, to on walił. Jak przyszedł na wykład z taktyki w górach, mieliśmy to odsłuchać, a on przyszedł i mówi: „Miał być wykład o taktyce w górach: jak spadniesz, to:
- albo se dupę potłuczesz,
- albo się zabijesz,
- albo przeżyjesz..
- dobra, spierdalajcie, po wykładzie”.
- I jak ratowaliśmy tych spod lawiny, to jeden woła do nas:
- „My mamy papiery, kursy, my mamy sprzęt”.
- A Waciak się ich pyta:
- "A saperkę kurwo masz?".
- A potem nam za uratowanie życia postawili, a jak, okowitę. Wyjechali goli i weseli, bo nas zaprosili do najlepszej knajpy na Krupówkach, do "U Jorgusia", tam było najlepsze żarcie, ale fakt faktem stawiali do końca, do kiedy pamiętam co wtedy szło: Żubrówka, Sobieska i Chopin, i zagrycha oczywiście. Piliśmy to na flaszki, nie na setki, zaczęliśmy o dziewiątej a skończyliśmy o trzeciej .To cześć, pa!

piątek, 13 listopada 2009

Rozdział LV "Kondzio Olimpijczyk"

To ty Artur niezły jesteś z geografii? No chłopie ja byłem kiedyś na olimpiadzie geograficznej, z nudów, 4 miejsce w ogólnopolskiej w 1992 roku. Hehehehe. Rok później koleżanka z klasy byłą też bo mi się kuć nie chciało. Poszedłem na szkolne, dobra , wojewódzkie, dobra, no i pojechałem do Warszawy. Tfu, do Krakowa na AGH –u . Czytam pytania, 1, 2, 3, ,4 ,5 kurka czas się zbierać, godzinka i po wszystkim , dyploma mi za to dali. Dałem go Irence Świstrskiej naszej babie od geografii, powinien tam jeszcze wisieć, miałem też olimpiadę z historii, tam zająłem 2 miejsce, maturę z historii napisałem w godzinkę, a dyrektor do mnie:
- Ty już napisałeś? To się spotykamy na ustnym. A ja na to: „Szczerze wątpię” i wyszedłem.
Bezczelny byłem, poszedłem sobie zapalić, maturzystów się nie czepiali, a z matematyki nam doktorant na AGHu zadania rozwiązywał, hehehhyhhuhehehuehe a potem my to w bułkach nosiliśmy i mieliśmy nadspodziewanie dobre wyniki z matury. Ja na maturze zdawałem historie polski ruski, a angielskiego się nauczyłem rozmawiając , pamiętam taką rozmowę po angielsku :

-What’s your name? (wymowa Kondzia: łac jor nejm)
- Grzegorz. Brzęczyszczykiewicz.
- What’s your fucking name? (ład is jour fakin junejm?)
- a w końcu a polish
- A chuj, nie dziękuję nie palę.

Takie jaja, ale spoko między szóstym a ósmym piwem zaczął mówić po polsku, a po ósmym niestety zaliczył glebę, ale już mu lepiej szło. Ja wypiję maksymalnie 4 piwa żebym doszedł do domu, wtedy z Angolem to z osiem wypiłem jeszcze potem wódę, a potem miałem kaca i obudziłem się z potwornym bólem głowy i powiedzieli mi że jest zaliczenie z języka angielskiego no to ja dałem indeks koledze z pokoju i powiedziałem koledze Jareczku weź jej zanieś niech wpisze co chce bo ja nie dam rady poszedł i wraca z piątką Pytam Jarek coś ty jej dobrze zrobił??? Nie ja powiedziałem tylko że wszyscy jesteśmy bardzo dobrzy i piątki nam się należą , Jarek po prostu negocjował oceny. Zalewasz Artur No eeeeeeeeeeeee no tam wiesz sprawdziany były porobione no ale sam fakt że przyszło trzech ludzi na trzydziestu z grupy a reszta indeksy przysłała. No tak wiesz to był już koniec roku bo ja egzaminy miałem zdawać do lipca a w góry się nie wybierałem więc pomyślałem po imprezuję jeszcze z tydzień i pojadę do domu. Wtedy tej wódy popiłem czekaj jeszcze się kumpel przysiadł i tak spokojnie wypiliśmy 0,7l ale to było wciągu dwóch godzin, ładny wynik ale upodliłem się totalnie tak że nie pamiętam jak dotarłem a te 8 piw i 0,7 to było na cały wieczór tak od 16,00 się zaczęło a pamiętam że 22,30 patrzyłem jeszcze na zegar a wiesz to też się rozłoży zjesz coś pawi nie było ja nigdy nie pawiowałem, potem obudziłem się w żeńskim akademiku bo tam dotarłem stwierdziłem że jestem śpiący poszedłem spać a rano panie zmartwiły mnie że do niczego nie doszło a były bardzo zmartwione. A ja wiesz co nie pytałem czy mi nie stanął wiesz co nie dopytywałem się bo to w tym wieku wstyd dla faceta, zgodzę się tam lat parę czterdzieści czy pięćdziesiąt no to już może nie wyjść, ale w tym wieku to wstyd , a że nic nie wyszło to nie będę zwalał na dziewczyny że nie umiały podnieść bo one były trzeźwe bo sok piły. A w ogrodzie jak tam rośnie wszystko? No ale musi podeschnąć bym mógł kosiarką wjechać, bo teraz mam bagno i stoi jeszcze woda tak jest przelane, a winogron mi obrodził od jasnej cholery sok robiłem bo wina nie umiem i sok będzie do popitki . A napił bym się tylko kiedy ja będę miał wolne tyle jest roboty a czasami by się przydało spodlić, nawet w sobotę nie mogę bo 3 w nocy na giełdę i potem dmuchnę jakiemuś posterunkowemu no i sądy 24h i witamy w Ziobro-landzie a w tygodniu też nie mogę popić bo rano wózkiem jadę jeszcze by mi go skonfiskowali a mnie by chłopie zamkli i co……………bo z Żywiecką drogówką nigdy nic nie wiadomo.

czwartek, 12 listopada 2009

Rozdział LIV - "Przygody górskie. Kondzio lotnikiem"

Sobota 08.09.2007

Ostatnio facet spadł z Mnicha, bo miał 3,2 promila i musi teraz płacić. Było, było głośno o tym. Tego czy był w habicie , to nie wiem to było jako anegdota opowiadane, mogę zadzwonić do Wacia, to było z 9 lat temu , nie wiem czy pamięta , Wacio to Łojant jest, on był szefem ratowników na szlaku Pięciu Stawów, bo to heroizm wyjść w takich strojach by był, bo tam są łańcuchy i trzeba tam się podciągnąć tak jak na Rysy, a na Mnicha nie ma łańcuchów tam jest wyjście taternickie i na szczycie Mnicha też nie ma łańcucha, nikt nie robi rekordów w ilości osób przebywających na szczycie i jest taka zasada że jak widzisz że jedna grupa zaczęła wspinaczkę to ty czekasz aż oni zejdą a na szczycie to spokojnie z 10 osób się zmieści, a ty gdybyś chciał wejść na Mnicha musiałbyś skończyć kurs skałkowy i iść z doświadczonym taternikiem o ile by cię zabrał ze sobą, bo Mnich poza zamarłą to najtrudniejszy szczyt i mówi się że jak w Tatrach zrobiłeś wszystko i robisz Mnicha to wtedy zrobiłeś Koronę Tatr. Ja na Mnichu byłem raz w lecie i raz w zimie wtedy trafiliśmy na śnieżycę i w pewnym momencie tam musisz zrobić przewieszkę jak idziesz droga południową a ta jest najtrudniejsza a najłatwiejszej zazwyczaj się nie wybiera musisz się przewiesić bo jest taka galeryjka i jak masz ścianę to w pewnym momencie masz wypust i idziesz głową w dół i krew napływa ci do mózgu z Morskiego Oka spod schroniska widać bardzo dobrze Rysy, są one jednak często za chmurami, stajesz na tarasie i patrzysz w stronę Morskiego Oka prostopadle i widać Rysy. Ja zaczynałem się uczyć najpierw na ściankach w Warszawie na Awuefie tam była pierwsza w Polsce ścianka, już trochę w życiu widziałem ale nie powiem że dużo. Jeszcze bym chciał na Jamajkę pojechać pic palić trawę i słuchać reggae ale to tak tam z pół roku posiedzieć chodzić po knajpach takich małych i słuchać nieznanych zespołów bo one lepiej grają, nikt się do ciebie nie przyczepi bo policjanci też jarają jointy po prostu rasta.

Co do latania to nie potrafię i nie chcę latać, człowiek nie jest stworzony do latania, ja raz leciałem samolotem sportowym, o mało się nie porzygałem, gość robił spadającego liścia, przewałka i samolot leci do góry nogami, i wyrównuje jak wysokościomierz pokazuje zero, prawie mu się udało, można powiedzieć że łykałem pawia. (opowieść Łukasza T. o łykaniu pawia przez jego kolegę). No ja też pawia jednak wtedy łykałem w tym samolocie, to było na Polu Mokotowskim, kukuruźnikiem, koble, czapka chłopie, jeszcze musiałem odpalić ten samolot, gość włączył iskrownik a ty mu musiałeś śmigło rozruszać, i uciekać z palcami żeby ci nie ucięło. Silnik w tym jest wymyślony za II wojny światowej- Rolls Royce, ruscy to ukradli licencję tego. Kim Dong Il zamówił ich 30 i latają tam w Korei jako karetki, i ściągali z emerytur ludzi, bo nie mieli na to kasy. Ten kukuruźnik Cop nim leciałem był na oliwkowo zielono pomalowany, pięcioramienne gwiazdy i sierp i młot haha. Już po trzeźwemu nigdy nie wsiądę, beczka , pętla rozumiem, ale jak wpadał w korkociąg a potem do liścia aa potem szoruje ziemię , to szło się porzygać. Na motorze znowu robiłem rowerek, wyskakujesz w powietrze zsiadasz z roweru i majtasz nogami, no a ja nie zdążyłem wsiąść z powrotem i poharatałem śródstopie, ale boli do dziś na zmianę pogody, patrzę jest motor będą skakali, pytam: „Można?” „Można”. No to skoczyłem tak z biegu, awista. Ale na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że byłem troszeczkę upalony.

wtorek, 10 listopada 2009

Rozdział :LIII "Król Jest Tylko Jeden"

06.09.2007 Czwartek


- Artur wziąłbyś się do jakiejś uczciwej pracy. Jako sprzątacz, ochroniarz nocny, cieć jakiś , może woźny. Może nawet z Twoim wykształceniem jako nauczyciel!
- O, nie! Ja już mam dość , ja uczyłem w Warszawie WOS-u, w takim molochu, liceum/gimnazjum/ i zawodówkę ja miałem wziąłem ich od półrocza, i do końca doprowadziłem. Czterech mi policja dowoziła, taką grupę miałem, goście po wyrokach byli, garowali po 3 lata w zawodówce to byli starsi dużo ode mnie, ja za nich odpowiadałem , w sumie to też są ludzie, nie poszedłbym już uczyć. Dajże spokój konspekty trzeba przygotować, musisz mieć stopnie mianowane, za to też trzeba płacić. Jeden próbował mnie przeszkolić ale się mu nie udało, a była taka możliwość takiej specjalizacji u nas na studiach, to płacę i tak za studia a parę godzin w miesiącu mogę uczyć, specjalizację zrobiłem w ramach studiów pedagogiczną, bo dziennikarstwo jest takie, że można zrobić przy nim wszystko oprócz medycyny. A ten uczeń co na mnie skoczył, to chyba był upalony, albo upity, a ja tylko małą dźwignię zastosowałem i sam się przewrócił, potem wstał z gleby i chyba się zorientował że jak zrobi to jeszcze raz to go będzie bardziej bolało nie poszedłem wtedy do dyrektora tylko zadzwoniłem po policję oni przyszli i zwinęli go bo na alkomacie coś wyszło i stwierdzili że facet jest chyba naćpany a ten spadł na twarz no i wiesz masakra policjant pyta co mu się stało ja powiedziałem podłoga nierówna jest policjant na to acha czy mam wyjść jeszcze żeby się potykał a ja na to już nie i wtedy zabrali go oni wiedzieli że jak na Kruczą do szkoły jadą a to taki moloch tam miałem praktykę kumpel załatwił mi robotę i parę stówek z tego było a był to Zespół Szkół Mechaniczno Elektrycznych wtedy się to Norblina nazywało to była przedwojenna szkoła to było pierwsze technikum w Warszawie ono powstało w 1905r a za komuny zrobiono tam taki moloch tam było liceum, gimnazjum doszło po reformie zawodówka taki dupny moloch stare budynki były z takiej czerwonej cegły to tak jak była fabryka Norblina w Łodzi

A reszta budynków była później dobudowana coś tak jak u nas technikum mechaniczne ale to był moloch, moloch parę tysięcy ludzi około siedem tysięcy ludzi . Tam nie było ochotników z nauczycieli a ja musiałem praktyki odbębnić i dlatego tam uczyłem bo zapłaciłem za specjalizację i kasy by mi nikt nie zwrócił . Jakby trzeba było kasy to ja artykulik napiszę, trzeba by było stare znajomości odkurzyć, i choćby do wyborczej napisać, ja zbiorę artykuły , napiszę reportaż, a redaktor prowadzący się pod tym podpisze, ja zarobię, on zarobi i wszyscy są szczęśliwi. Muszę do Maćka zadzwonić, bo pióro mnie świerzbi, a sytuacja polityczna jest ciekawa, Maciek Głowacki , był szefem działu krajowego w Wyborczej, a czy jest dalej to nie wiem, ( oczywiście jak w każdej dobrej fantazji naszego bohatera, osoba taka nie istnieje..). Mój znajomy z radia, razem pracowaliśmy, długo nie pisałem już artykułów. Ja pracowałem w „Żywieckiej” – wiszą mi kasę. Nieważne.
- Miałem w góry iść, ale Krzysiek nie przyjechał, jak pójdę to w zimie, bo została mi jeszcze jedna trasa w zimie, której sam nie schodziłem a chciałbym ją zejść..- Kazalnica! A tam jest fajne podejście, niedużo wspinaczki jest. To musisz sobie kondycję wyrobić? A po co mi kondycja jak zapierdalam z wózkiem dzień w dzień. Spacerki sobie robię trzy razy w tygodniu , nad brzegiem jeziorka, najwyżej jest po łydki w wodzie, taki marszobieg sobie robię, samym lasem, chodzę z nożem żeby jak nogę złamię Albo skręcę mieć czym gałąź uciąć.

- „Mein Kampf” niestety nie mam cały strych sprawdziłem, zajebali mi na 100% dzwoniłem do Małego, i do Bociana jak tam pracował w Irlandii, on pracował dla Tejkowskiego poznałem go jak robiłem reportaż o polskich faszystach, on miał mi załatwić, ale nie ma.

- W Biskupinie jest fajnie, ja tam byłem jako widz w zbroi i płaszczu templariusza, miałem taką misiurkę, hełma no i płaszcz taki z czerwonym greckim krzyżem na plecach, miecz i małą tarczę, treningi mieliśmy u Skrzatka na podwórku tylko się sąsiedzi skarżyli że przekleństwa lecą i szczęk oręża, huk był ładny jak się dwóch w zbrojach zderzy, jako takiej taktyki nie było w średniowieczu, było na zasadzie kupa tych i tamtych, i się zderzali, pod Grunwaldem też nic takiego nie było tam było zero taktyki , to nie było jak w Rzymie, trening legionisty rzymskiego trwał 2 lata, dzień w dzień, on miał za to płacone przecież, byłem pod Grunwaldem , w Łęczycy dwa razy byłem, w Golubiu - Dobrzyniu parę razy byłem, raz Malbork zdobywałem spadłem z blanki, ale tam dużo wypadków było, drabina się pod nami załamała, od strony rzeki od południowej strony od refektarza Wielkiego Mistrza. Oni lali na nas wodę z góry czy sok z jagód co wyglądać miał jak smoła, dobrze że na ziemi było miękko, jeden spadł w pełnej zbroi z samej góry jak pierdyknął to trzech musiało go podnosić, tyle ważył, ze 170 kg, ja już wyrosłem z machania mieczem.

- Co do nurkowania to raz złowiłem na Mazurach messerschmitta i raz z Pilicy transporter opancerzony, to była kwestia żeby wejść, rzeka płynęła, na macanta. Tam było 5 metrów to jest nic, można byłoby z fajkami zanurkować, takie mieliśmy małe butle, linami ubezpieczeni i trzeba było zabezpieczenie zaczepić nas trzech było, i czołg z jednostki wojskowej to wyciągał, taka remontowa wersja T-72 bez działa, i potem przez łąkę przytargali na volvo i do naprawy pojechało. Ten czołg to znalazł taki facet , Bartosz , ale nazwiska nie pomnę on ma skansen rzeki Pilicy to jest w Kutnie,
Kutno to miasto i gmina w województwie łódzkim, w powiecie kutnowskim nad rzeką Ochnią, dopływem Bzury.
Kiedyś miał to muzeum za darmo a teraz nawet Cię mogą przewieźć za darmo, to był brat mojej kumpeli ze studiów, on miał działko z 1939, które grało w jednym z odcinków „Sensacji XX Wieku” Wołoszańskiego który był o bitwie nad Mokrą, nawet strzelało, Wołoszańskiego poznałem na takim panelu dyskusyjnym bo on miał u mnie na uczelni historyczne takie panele, mama nawet gdzieś pierwsze wydanie książki z jego autografem.

- U mnie jak siedział uczeń na lekcji to od razu miał dosta. Cóż to za przedmiot ten WOS rany boskie, oni i tak nie wiedzieli gdzie żyją bo była upaleni Albo upici, mieli to w dupie. Jeszcze w warszawie, chodzili w tych kapturach jak Ku- Klux Klan. To był rok 1995, jak na studiach byłem, kumpel mi to załatwił żebym zaliczył praktykę na pedagogice, jakaś kasa z tego była, przy okazji mam papier, ja ostatni raz byłem na stuleciu ogólniaka , ale żeśmy pochlali, zebraliśmy się w szkole i poszliśmy pić, do karczmy żywieckiej, to było w 2001 roku, spiliśmy się strasznie, zalaliśmy wtedy pałę dość ciężko. (Karczma Żywiecka w tym roku była być może dopiero w planach właścicielki, która w tym czasie prowadziła zacny i szeroko znany w kręgach lokal „Słoneczko” i miała może w rękach plany tej karczmy dopiero.)

poniedziałek, 9 listopada 2009

Rozdział LII - "Kondzio nauczycielem WOS oraz WF"

26.08.2007 Niedziela

( Red. JH spotkał Kondzia dzień wcześniej na ulicy i dowiedział się iż nasz bohater był nauczycielem WOS-u oraz religii w jednej z podwarszawskich szkół. Pobił tam ucznia za to iż przyłapał go w łazience na rozprowadzania tabletek ecstasy. )

Oto ciąg dalszy jego rewelacji:

- Byłem wczoraj w Śrubce zapytać o to radio co tam powstaje( chodzi o internetowe radio Vis, które ogłosiło nabór chętnych do prowadzenia audycji).
- I co?
- Chłopie żenada, poziom zerowy, jeden wielki spontan, róbmy coś a potem zobaczymy co z tego w praniu wyjdzie. To kosztuje tantiemy do Zaiksu osobno za polskie, osobno za zagranicę, za częstotliwość też, a oni nie chcą w ogóle redaktorom płacić. Zakup płyt też kosztuje, ja bym im zrobił wszystko ale nic moi mili za darmo! Może ja mam im jeszcze płacić za to że mogę tam pracować.! No hehehehee , ja jestem już za stary na takie zabawy! U mnie wzrósł popyt na święty spokój i pieniądze. Zresztą ja to tej pani tam powiedziałem choć byłą już w wieku zaawansowanym, ze spontanicznie to można seks uprawiać, i jest z tego kupa radochy i przyjemności. Ona się zaczerwieniła, nie wiem czy słowa seks nie słyszała czy co? Typowe dylematy cnotki- niewydymki: "chciałabym, a boję się". Trza walić prosto z mostu, tak jak ja, ja mam brutalne podejście do życia, co do tego synka w szkole to on się na mnie z nożem rzucił, na lekcji bo mi pyskował, ja go tylko złapałem za rękę i pomogłem mu się przewrócić, a ze poleciał na ławkę nadżartą przez korniki to już nie moja wina, a ćpun w tym kiblu dostał prosto w ryło, ja bym takiego jakby się dało to przez okno wyrzucił , i jeszcze by się musiał pozbierać z gleby, przyjść i przeprosić, choć ja nie jestem zwolennikiem zamordyzmu, ale obrony koniecznej już tak. Pamiętam jak temu dealerowi spuściłem wpierdol przyszła policja na nogach , bo za rogiem był komisariat, on cały zakrwawiony,
- „Co się mu stało?” -pytają
- „Nic, poślizgnął się , nie?” - odpowiadam
A oni:
- „Aha, to musisz patrzeć pod nogi młody”
Znali go już wcześniej, dilował, o kochany, paragraf mamy na ciebie idziemy! Cieszyli się ze go łapnęli, to było dwóch starszych znudzonych psów.
Stoją tacy dealerzy pod szkołami, policja udaje ze tego nie widzi, Ja bym takiemu dealerowi wrzucił granat do wozu, odczekał 2 sekundy i na 3 bym wrzucił, nie zdążyli by zwiać, to jest bandytyzm, to co oni robią.
Powinno być jak w Holandii , są Coffee shopy, ja tam byłem to wiem, jarałem sobie tam na luzie, pojechałem sobie kiedyś Holandię pozwiedzać, miałem kasę, bo na studiach to ja Se zarabiałem, ale chłopie na ulicy tam nic nie kupuj, bo choćby to był najbrudniejszy murzyn z dredami, to to będzie gliniarz, i on cię zgarnie, jak kupisz na ulicy, od tego są Coffee shopy.

niedziela, 8 listopada 2009

Rozdział LI - "Kondziu kierowcą testowym Skody"

23.08.2007 Czwartek

Chodzę po Żywcu za rękawiczkami samochodowymi i nie mogę znaleźć. Bo ja tylko w rękawiczkach jeżdżę, po rajdach mi to zostało.
Jeździłem przecież po testowym torze Skody Mlada Boleslav. Armin Schwarz wtedy jeździł tam też. My Lotusem. Na motorach też jeździłem, próbowałem tych akrobacji, beczkę zrobiłem, ale to jest najprostsza rzecz, kwestia tylko tego, żeby się dobrze wybić. Musisz mieć 120 km/h na zegarze, czyli długi rozpęd i wyprofilowany podjazd pod kątem żeby Cię wyrzuciło. Jeszcze rowerek można zrobić, czyli zeskakujesz i majtasz nogami. Mi się to nie udało, bo jak próbowałem to złamałem nogę w kostce. 6 tygodni z głowy, bo nie zdążyłem wsiąść z powrotem. To było w Warszawie. Kwestia treningu, bo ja do tego podszedłem z marszu hehe i beczki już robiłem kwestia tylko żeby się nie bać. Do beczki musisz mieć między 100 a 120 km/h jak jedziesz wolniej to możesz na głowie wylądować. A jak szybciej to nic, tylko możesz 2 obroty zrobić.

sobota, 7 listopada 2009

Rozdział L - Powrót Kondzia

16.08.2007r – Powrót Kondzia

- Czesć!!!Myślałem że byłeś gdzieś na wakacjach , bo Cię długo nie było ?
- Niestety nie bo zdrowie się zesypało , stawy, ja od dziecka choruję i musiałem nauczyć się z tym żyć, bo to przez kilka lat się nie odzywa a potem przez pół roku jest alleluja, a u doktora to już byłem mam wszystkie proszki, przyniosłem do domu wiesz receptę, babcia popatrzyła 43 lata wiesz praktyki w służbie zdrowia i dwie trzecie wyrzuciła a wyrzuciła je bo mówi:
-tak to pomoże ci na stawy a zniszczy ci nerki ,
-a to ci zrąbie wątrobę a od tego dostaniesz wrzodów
-a to możesz pić
bo teraz jest tak gdy doktor lekarstwa przepisuje to firmy mu stawiają jakieś wycieczki czy laptopy więc oni od razu najdroższe przepisują




To jest na pewno Austria ten domek jest w stylu austriackim w Tatrach nie ma nigdzie takiej chałupki i to jest na pograniczu mniej więcej Niemiec i Austrii w tej chwili a kiedyś to były Austro – Węgry i część gór jest po niemieckiej stronie a ładniejsze góry są po austriackiej stronie.
Na urlop ja pojadę w zimie będzie to wypad samotny a będzie to w Tatry


- Dziś dopadłem cudo rzecz : na targu z wystawki za 2 dychy, bo po rodzicach mam taki stary szpulowy magnetofon i pełno nagrań i zaczął mi się on sypać i chodziłem już pół roku i szukałem takiego na części, dziś go dopadłem, przynoszę do domu ściągam obudowę i stwierdziłem że na części to on nie będzie w środku chłopie dwanaście lamp wyczyściłem go zapuściłem smar na wszystkie rolki i jutro go odpalę strasznie był zakurzony pewnie ze dwadzieścia lat gdzieś na strychu stał tylko smar się dobrze rozejdzie zaraz go odpalam.
- A znasz się na elektronice ?
- Do lamp elektronowych bardzo chętnie, a potem już nie, a nauczyłem się tego wiesz w ósmej klasie siódmej szkoły podstawowej byłem w kółku technicznym a w tych czasach w magnetofonach były tylko lampy elektronowe i na tym nas uczyli i tak mi zostało i już komplet mam teraz adapter na lampy, radio i teraz magnetofon musze sobie jakąś półeczkę zrobić żeby koło siebie stały.
Pokój to ja mam cały zawalony sprzętem mam mini wieżę Nokii sprzed 30 lat z adapterem kwadrofonicznym i magnetofon i radio jeszcze polski magnetofon ze wzmacniaczem ze starych czasów jeszcze jakiegoś boomboxa by można wszystko na nim puścić i jeszcze komputer a telewizor mam czarno biały i oglądam go tylko może 5 godzin w tygodniu.
Pchełka już wyjechała urlop miała tylko dwa tygodnie już wiesz czemu mnie tyle nie było a na koniec trzeba było pożegnać koleżankę chciałem na koniec ją w szampanie wykąpać ale w takim najtańszym nie ale ona powiedziała że lepiej go wypić liczyłem na to że się rozbierze, ale i tak była super impreza.

- Nad morzem to ja byłem w Międzyzdrojach, w Jastarni, Gdańsk, Szczecin no i oczywiście Westerplatte a tam jest tylko pomnik i trawa i cztery bunkry na Helu jeszcze byłem. A teraz znajomi na zlot pojechali do Niemodlina zdjęcia ci przyniosę bo ktoś podobno robił a ja z nimi nie pojechałem bo stawy nawaliły i munduru już nie mam a oni jadą w mundurach pierwszej pancernej dywizji SS mają dwa czołgi i transporter opancerzony a powyciągali je z różnych bagien ja też wyciągałem ale najwięcej z Pilicy głównie to brałem akwalung i sprawdzałem czy to da się wyciągnąć i potem byłem przy wyciąganiu tego sprzętu a w jednym transporterze to robiłem nawet silnik teraz szkoda bo straciłem kontakt z tymi ludźmi oni są z północy a ja z południa a poznaliśmy się studiując pierwszy raz się załapałem na jakiejś imprezie ktoś mówi że czołg będą wyciągać a ja ło kurwa idę z wami i tak zostało. Wtedy z bagna wyciągali tą T 3 Pancerkampf Wagen 3 czterdziestotonowy działo 75 mm to jeszcze te krótkie w środku było 21 pocisków sprawnych odpaliło to potem po roku. Silnik naprawiałem w transporterze a tego robili w Legionowie w centrum wyszkolenia broni pancernej. Transporter był z rzeki wyciągany silnik był niezniszczony a resztę trzeba było zdrapać z rdzy ja go drapałem i malowałem i stoi teraz w muzeum i Rosen się nazywa ten transporter z tyłu ma gąsienice a z przodu koła i w nich było jeszcze powietrze a do wody wpadł w styczniu 1945r – niemiecka dobra robota nie, potem wyciągałem messerschmitta na Mazurach ze Śniardw tam było niemieckie lotnisko w 1945 i znalazłem w kronikach i pojechaliśmy i okazało się że był z pilotem w środku znaleźliśmy trochę kości czaszkę i nieśmiertelnik nurkowałem tam i byłem przy wyciąganiu skrzydła bo on rozbity był i rozwalony pod wodą na przestrzeni stu metrów i to było na zlecenie takiego kolekcjonera z Niemiec a jak on to wywiózł potem za granice to nie wchodzę w to grunt że uczciwie zapłacił za robotę a teraz to on podobno lata 70% części jest oryginalnych a pilot ten co zginął miał 19 lat i to był jego trzeci lot potem pogrzeb miał w Niemczech bo się okazało że rodzinę miał. Jeszcze wyciągałem pod Poznaniem wieżyczka wystawała z nasypu kolejowego i nasi fachowcy stwierdzili że to jest tam ruskie i chcieli to zasypać a myśmy przyjechali w nocy i wytargali niemiecką Panterę i zasypaliśmy im to gratis i stoi teraz w muzeum wojska polskiego. Teraz widzisz za zasługi miałem zaproszenie do Modlina na zlot ale zdrowie siadło i nie mogłem jechać zdrowie wiesz bo gdyby nie to to bym darł do tego Modlina siadł na czołg i jechał bo jazda czołgiem jest prostsza niż samochodem jeździłem T 34, T 55 to już jest ten nowy i Panterą trochę źle jest przy skręcaniu bo on ma boczne sprzęgła
Dzień dobry panu chciałbym jakiś aparat cyfrowy………………
I uciekł Artur spłoszony nie powiedział nawet cześć.