poniedziałek, 30 listopada 2009

Rozdział LXIV - "Kondziu i mafia z Wołomina"

30.10.2007 Wtorek

Red. JH znalazł na Onecie informację ze tego dnia zmarł Henryk Niewiadomski, pseudonim Dziad, szef grupy wołomińskiej.
Na co Kondzio nareszcie się przebudził:
- Uuuuuuu, pierwszy, drugi szef Pruszkowa! Na co się mu zmarło? Pewnie go fumfle wykończyli, trzy lata odsiadki mu zostało. To pierwszy szef był Wołomina, on miał w kieszeni całą Warszawę , policję, prokuraturę , sądy i wszystko.
- Skąd ty to wiesz?
- Pracowałem w gazecie, nie? Chłopie facet miał w Komendzie Głównej pokupowanych policjantów.
- Pierdolisz.
- No chłopie , hodowca psów, wiesz ilu ich karmił? Ja jeszcze pamiętam te czasy jak Wołomin z ruskimi wojnę o Mokotów toczyli. Bo ruskie tam z narkotykami weszli, a to był teren Wołomina. O Jezu, ile było ruskich poszatkowanych!
- Pieprzysz!
- Chłopie do dwóch aut granaty powrzucali. No! Masakra straszna. Haracze ściągał ze wszystkich knajp ze Starówki, w końcu go łapnęli. Co się mu dało udowodnić to mu udowodnili. A dało się go posadzić dzięki temu, że Masa się przypucował. To był jego zastępca. Masa został świadkiem koronnym za bezkarność. I dopiero jego zeznania go usadziły, bo do tej pory to świadkowie Albo dostawali amnezji, Albo świadkowie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” , płynęli wiesz nurtem poza Warszawę.
- To ładnie
- Takie czasy , ale wiesz rodzinę ustawił, 90% kasy musiał włożyć w biznesy, jego dzieci to są już legalni, bogaci biznesmeni, jego żona ma wykupioną , ma udziały w Ursusie, w Białymstoku jest montownia ruskich traktorów Władymirców, tych ukraińskich, ona to kupiła za grosze i prowadzi jako legalny biznes, kasę wygrała w kasynie, miała na to kwitek.
- Skąd?
- Miała ustawkę z szefem kasyna , on za to bierze 15-20 % całej sumy i wszyscy sa zadowoleni.
- Ale ty chyba się tym Dziadem nie interesowałeś?
- Jak to nie, pisałem o nim! I żyję! Haha.
- Przeciw niemu?
- A jak.
- To co pisałeś?
- Że wymuszają haracze, parę reportaży się zrobiło. Nikt mnie nie ścigał, raz tylko dwóch łobuzów mnie chciało napaść tam gdzie mieszkałem, to pozrzucałem ich ze schodów i tyle ich widzieli.
- To co im zrobiłeś?
- No nic , ja mam taką, na sprężynie , to jest dla niewidomych laska z tytanu, cienka, żeby się w domu o nic nie obić. Ja to w kieszeni nosiłem zawsze, jednemu przywaliłem to chyba łapy połamałem , spadli z trzeciego pietra, więcej nie wrócili, to było w starej kamienicy na Pradze. Jeszcze zawołałem ciecia żeby bramę zamknął.
- I nic?
- Nic więcej. Wystraszyli się. Warszawa. Trzymaj się cześć.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Widac ze facet to mocny gosc na miescie ;) Pershing mu sie z Dziadem pomylił ;) ale wojna z Ruskimi o Mokotów to dopiero było ;) Starówka to była lat na poczatku lat 90. i to nie Dziad a Klepak widac kondziu cos słabo popracował nad sprawa ;)
Wstawcie to na http://www.wiesci.wolomin.com/ to moze dzieci Dziada cos sie dowiedza o Kondziu który go tropił ;)