piątek, 20 listopada 2009

Rozdział LVIII "Kondzio mechanikiem samochodowym"

25.09.2007

Ostatnio na trasie wymieniałem silnik na drodze, pod Chorzowem, nie wysprzęglał mi się, myślę linka, nie? To wziąłem, wchodzę pod spód samochodu, patrzę linka jest dobra, podlewarowałem go i wszedłem, aha pewnie tarcze się poodklejały, idę do sklepu i mówię:
- poproszę tarcze sprzęgłowe do maluch.
- Fabryka czy rzemieślnik?
- Rzemiosło!
- 20 złotych.

I goście ze stacji aż wyszli i patrzyli, wiesz silnik do łapy, na trawce Se wszystko wymieniałem, to nie było trudne. Jedna śruba , silnik położyłem na równym żeby się olej nie przemieścił, potem tak i tak mi to znajomy mechanik Staszek sprawdzał, bo w nerwach mogłem czegoś nie dokręcić.
Kiedyś jeździłem golfem 2 i też syf, też się pieprzy z blacharką miałem problemy, niby był 1,3 miał wtrysk ale rok nim tylko jeździłem, spawany przez środek, mocno klepany.

- Mam znajomego, co jest nurkiem, i na naszym jeziorze koło źródełka wyciągnęli z jeziora 5, 7 wraków, dwa maluchy, fiata dużego, poloneza, poszło hehe na złomowanie. Nie udowodnisz przecież właścicielowi że to on zrobił, oni zgłosili kradzież i tyle.
Kiedyś byłem na takim zlocie maluchów w Międzybrodziu, Fiat to organizuje. Za darmo ci obejrzą samochód, wyregulują, są wyścigi jak podjazd maluchem pod taka górę. I co? I co, mój był drugi! Wygrał stuningowany maluch ja byłem drugi i wyjeżdżałem tyłem pod górę! 40 nas ruszyło i jako jedyny jechałem tyłem, bo wsteczny jest najmocniejszy w maluchu, śmiali się ze mnie wszyscy, ale to ja byłem drugi , od czasu kiedy jechałem maluchem pod Morskie Oko, wiem że trzeba jechać maluchem na wstecznym.

Brak komentarzy: