czwartek, 29 listopada 2007

Rozdział XXIV

17.04.2007 DZIŚ PRZYGODY KONDZIA Z POLICJĄ:

1.Pół roku temu jego znajomi wrócili z Anglii i przywieźli landrovera z kierownicą po prawej stronie. Zaprosili Kondzia na imprezę do Bielska. Kondi popił sobie znacznie i nadszedł koniec imprezy. Znajomi odwożą Kondzia do domu, i nagle spotyka ich patrol, laska z patrolu podchodzi do Kondzia i mówi proszę dmuchnąć w balonik. Kondzio mówi: dmuchnąłem-co mi zależało. Po czym policjantka mówi pan jest pijany pan ma 2 promile, a na to koleżanka Kondzia wychodzi z samochodu i mówi: gdzie wy krawężniki macie oczy? Nie widzicie ze samochód ma po prawej stronie kierownicę??
2.Jedzie sobie niedawno z Ciśca a tu nagle patrol. Patrzy a ze suki wychodzi babka młoda, widać że pierwszy dzień na służbie. Kondzio patrzy w lusterko i widzi że policjanci w wozie się śmieją. Policjantka podchodzi do naszego bohatera i mówi: będzie pan musiał dmuchać. Na co Kondzio odpowiada: Ale gdzie, tutaj w wozie, na tylnym siedzeniu, czy może u was więcej miejsca będzie? Na co policjantka zarumieniła się a koledzy z wozu wypadli ze śmiechu.

18.04.2007 KONDZIO 3 DZIEŃ POD RZĄD W TEJ SAMEJ KOSZULI( ZNOWU)
Jechał kiedyś ze znajomym, który miał Citroena Avanti sprzed wojny z 1938 roku. Drewniane siedzenia , dupa go strasznie bolała. Podchodzi do nich patrol policji i pytają: a panowie gdzie macie pasy? Kolega do policjanta: czyś ty kurwa krawężniku z choinki spadł? Gdzie ja ci pasy do drewna wkręcę. Policjant patrzy do środka i mówi: aha to bardzo panów przepraszam.
Artur w nastroju pogrzebowym: Ja nie chcę mieć na grobie elaboratu: umarł prof. Dr hab. Tylko umarł zwykły człowiek. Mnie tytuły niepotrzebne.
A teraz Uwaga! Kondzio zabijaka!
Kondzio wyznaje zasadę „koszula bliższa ciału” czyli jakby miał zabić w obronie własnej to by zabił. Tak go po prostu nauczono.
Kiedyś znajomy który ma farmę w Stanach, na południu mu opowiadał jak zatrudnił nielegalnie Polaków, Meksykańców, i Mulatów do roboty na farmie. Dowiedziało się o tym FBI i wysłali tam swoich ludzi. Znajomy załatwił sobie szeryfa i jego ludzi i gdy przyjechało FBI szeryf miał już 30 ludzi z Winchesterami i FBI zmyło się tak szybko jak przyjechało.

A OTO NOWY HIT KONDZIA: Gdy pracował w Warszawie, to nieraz chodził wieczorami po ulicach. Było bardzo groźnie, mafia co krok jeździła. Idzie kiedyś z kolegą a tu nagle zza rogu 4 dresy wychodzą. Kondzio się nie przeląkł ich i z kolegą urządzili ich na cacy. Kolega umiał aikido , a Kondi „krav magę”- sztuka walki wymyślona przez wywiad izraelski, wymyślona by zabijać jednym uderzeniem.
Połamali kolesiom nadgarstki , a jednego Kondzio celnym uderzeniem pozbawił słuchu na przynajmniej 2 dni. (komentarz bohatera: musiał mnie długo pamiętać). Krav magi nauczył go Józek, były żołnierz GROM-u , którego sztuk walki uczył rosyjski SPEC NAZ ( komentarz pana Artura: skurczybyki lepsze od mafii). Szkolenie odbywało się w lasach pod Warszawą, w Aninie, gdzie Kondzio pojechał z kolegą z redakcji i Józkiem, którego poznali robiąc reportaż o byłych żołnierzach. Józek potrafił wykałaczką zabić człowieka , a ze zwykłych ziół rosnących w Polsce zrobić truciznę śmiercionośną. Przed wyjazdem Kondziu z kolegą przeszli testy psychologiczne. Pierwszy dzień z Józkiem był najgorszy – zaczęło się od ogniska we trójkę i flaszeczki. Kondi mówi: myślę będzie spokojnie, jak w domku. Poszli spać a tu nagle o 3 w nocy budzi ich potworne łup! I do tego namiot się wali. Artur nie mógł wyjść z namiotu, bo się w sznurki zaplątał. Patrzą a tam Józek siedzi koło namiotu i z politowaniem patrzy na nich: myśleliście że będzie łatwo? Okazał się że wrzucił im do namiotu granaty hukowe i poprzecinał linki od namiotu. Dnia 19.04.07 dodał iż : do tego trenował biegi i marsze, 25 kg do plecaka i trzeba drzyć. Józek miał zawsze 2 razy więcej – 50 kg , jak myśmy maszerowali gęsiego to on zawsze biegał wokół nas i robił tą samą drogę co my razy trzy i nawet się skubaniec nie spocił. Uczył się ich jak się w lesie nie zgubić, jak rozpalić ognisko bez zapałki.
Wystarczy szkiełko z zegarka tylko trzeba nalać do środka wody, i masz soczewkę i dużo cierpliwości. Można pocierać też drewienka. Deszczułka musi z drewna tekowego lub korka a drugie drewno twarde, żeby się patyk nie zapalił tylko deszczułka.

Brak komentarzy: